Organizując się od kilku dni w lasach kazimierzowskich i przyjmując drobniejsze oddziały, doprowadził Kazimierz Mielęcki oddział swój do 500 ludzi, mianowicie 250 strzelców, 145 kosynierów i 100 jazdy. Nad piechotą objął dowództwo pułkownik żuawów Edmund Callier, który znowu część oddał pod dowództwo Sikorskiego, a drugą kapitanowi Michałowi Zielińskiemu. Nad taborem miał dozór porucznik Gutkowski, komendę nad jazdą otrzymał Miśkiewicz.
W czasie marszu, dnia 22 marca 1863 r. o godzinie 4.00 z rana, zaatakowany został Mielęcki przez kolumnę rosyjskiego dowódcy Wittgensteina przy tartaku między jeziorami gosławickiem a pątnowskiem. Siły Rosjan więcej niż dwakroć przeważały liczbę powstańców. Rosjanie celnym ogniem strzelców przywitani, zachwiali się w pierwszych szeregach piechoty, której część schroniła się do tartaku. Strzelcy po krótkim celnym ogniu wyparłszy ich stamtąd, sami zajęli tartak i rażąc napierających Rosja, przyprawili ich o znaczne straty i zmusili do cofnięcia się przez most i ucieczki przed ścigającymi ich powstańcami.
Ani nieustający gęsty ogień piechoty rosyjskiej, ani natarcia konnicy nie zdolne były powstrzymać strzelców i kosynierów z taką natarczywością nacierających na nieprzyjaciela. Rosjanie po pięciogodzinnej walce, nie mogąc dłużej utrzymać się na moście, zaczęli się mieszać, a na koniec w popłochu uciekli. W ucieczce tej Rosjanie wielu zabitych nie zdążyli zabrać ze sobą, a część ich rannych potonęła, spadając z mostu.
Kilkadziesiąt karabinów dostało się w ręce powstańców. Straty Rosjan w ludziach były wielkie, jeżeli sami przyznają się do sześciu zabitych, a 48 ranionych, oraz przyznają, iż powstańcy pod Pątnowem celnie strzelali. Po stronie polskiej poległo 11, między nimi Antoni Budziszewski, syn pułkownika. Najdotkliwszą była strata zdolnego dowódcy Calliera, który ranny zaniesiony do Pątnowa, tam został pojmany przez Rosjan. Jednakże niebawem udało mu się umknąć i znowu wrócić na pole walki.