Generał Włodzimierz Dobrowolski. Polak z carskimi epoletami

Podziel się w social media!

Zobacz wspomnienia

Przeczytanie tego artykułu zajmie 6 min.
Autor: Piotr Korczyński

Janusz Gajos w Szwadronie – wciąż niedoścignionym filmie Janusza Machulskiego o Powstaniu Styczniowym – wykreował postać rtm. Jana Dobrowolskiego. Ten dowódca tytułowego szwadronu dragonów, choć Polak z pochodzenia, jest bardziej bezwzględny w niszczeniu powstańczych partii od swych rosyjskich podkomendnych, którzy nim gardzą. Rotmistrz Dobrowolski nieprzypadkowo przywodzi na myśl autentycznego oficera carskiego – gen. Włodzimierza Dobrowolskiego.

Rotmistrz Jan Dobrowolski wykreowany przez Janusza Gajosa to nie tylko zaprzaniec i podlec, lecz także okrutnik, zarówno dla nieprzyjaciół, jak i podległych mu żołnierzy, intrygant niedotrzymujący słowa, gotowy dla własnych korzyści, a przede wszystkim awansów i opinii przełożonych, posunąć się do najgorszych niegodziwości. W szeregowcach i podoficerach budzi strach, oficerowie nim pogardzają, tym bardziej że czują, iż mimo wyższej szarży ich dowódca ma wobec nich kompleks niższości: jest Polakiem – oni to rosyjska szlachta.

Za takiegoż zdrajcę sprawy polskiej był uważany również gen. Włodzimierz Dobrowolski. A może jeszcze gorszego niż filmowy (i literacki, bo scenariusz Szwadronu oparto na opowiadaniu Stanisława Rembeka Igła wojewody) rotmistrz, gdyż ten był bezgranicznie oddany carowi od początku służby, a gen. Dobrowolski to nawrócony na rosyjski nacjonalizm antycarski konspirator, jeden z bliskich współpracowników Zygmunta Sierakowskiego i Jarosława Dąbrowskiego w Akademii Sztabu Generalnego w Petersburgu, wtajemniczony w plany insurekcyjne w Polsce.

W 1861 roku Włodzimierz Dobrowolski w randze podpułkownika został przeniesiony do Radomia, gdzie awansował na stopień pułkownika i został szefem sztabu w 7. Dywizji Piechoty dowodzonej przez gen. Aleksandra Uszakowa. W tym czasie Radom, podobnie jak inne miasta Królestwa, był dosłownie w gorączce patriotycznych manifestacji, z którymi carska policja nie zawsze sobie radziła, więc policmajstrzy prosili o wsparcie wojsko. Pułkownik Dobrowolski, Polak i oficer o opinii zawziętego liberała, znalazł się więc w trudnej sytuacji. Tym trudniejszej, że zakochał się na zabój w pannie W. – jak nazwali ją współcześni, by nie spadło na nią odium związku ze „zdrajcą”.

Wizerunek pierwszy – zdrajca

Panna W. była gorącą polską patriotką, co początkowo z pewnością nie przeszkadzało młodemu pułkownikowi, wciąż związanemu z oficerską konspiracją. Wprawdzie nie poparł on planów Jarosława Dąbrowskiego, który chciał podburzyć warszawski garnizon, by wsparł on polskich powstańców – uważał pomysł za przedwczesny i mało realistyczny, lecz nadal utrzymywał korespondencję z Sierakowskim. I właśnie list od kolegi mógł stać się powodem załamania kariery Dobrowolskiego. Pułkownik otrzymał korespondencję od Sierakowskiego pod koniec grudnia 1861 roku. Na szczęście dla obu nie zawierała niczego , co dowodziłoby ich konspiracyjnego zaangażowania, lecz w tym czasie Sierakowski był już dla Rosjan figurą podejrzaną. Sprawa dotarła do samego namiestnika Królestwa, wielkiego księcia Konstantego, który wezwał szefa sztabu 7. dywizji do raportu.

Już po powstaniu Dobrowolski zdał relację z tego spotkania rosyjskiemu historykowi Nikołajowi Bergowi, a ten przekazał w swych Zapiskach o powstaniu polskim 1863 i 1864 r. taką oto rozmowę między księciem a oficerem:

– Ktoś jest z urodzenia? – zapytał ostro wielki książę.

– Rodziną moją Aleksandrowski Korpus dla sierot, Wasza Wysokość.

– Taak…, a cóż znaczy twoja korespondencja z Sierakowskim? – zapytał dalej wielki książę, patrząc mu bystro w oczy.

– Nie mogę zabronić mym szkolnym kolegom pisywania do mnie, nie będę też taić przed Waszą Wysokością, że i inni spiskowi, wcale nie koledzy, pisywali do mnie, namawiając do odstępstwa i złamania przysięgi. Proszę polecić komukolwiek, niech przejrzy moją korespondencję, wszystkie odbierane listy i moje na nie odpowiedzi, a wówczas przekona się Wasza Cesarska Wysokość, czym czysty wobec sumienia i Rosji. Zdrajcą nigdy nie byłem.

Wielki książę Konstanty przyjął to tłumaczenie i zezwolił Dobrowolskiemu wrócić do Radomia, lecz jednocześnie wysłał do sztabu 7. dywizji pułkownika żandarmerii Hatzfelda, by ten przejrzał dokumenty Dobrowolskiego. Zaraportował on Konstantemu, że nie znalazł niczego podejrzanego, co więcej, Polak zerwał nawet zaręczyny z panną W. Mimo to książę uczulił dowódcę dywizji gen. Uszakowa, że jeśli zauważy u swego szefa sztabu coś podejrzanego, ma go od razu zawiesić w pełnieniu obowiązków. Nikołaj Berg tak podsumował całe to zajście i wnioski, jakie wyciągnął z nich płk Dobrowolski: „Jako rozumny i praktyczny człowiek porzucił wszelkie polskie mrzonki i stał się najdzielniejszym pogromcą powstańczych partji [pisownia oryginalna – PK]”.

Tę opinię rosyjskiego historyka skomentował uczestnik walk 1863 roku i dziejopis powstania Walery Przyborowski, pisząc w swych Dziejach 1863 roku, że Włodzimierz Dobrowolski był „jedną z najbrzydszych postaci, jakie malują się na tle ostatniego powstania”. Pułkownik bowiem, mając świadomość, że jest u władz rosyjskich na cenzurowanym, „usiłował być bardzo gorliwym i przez to dopuścił się mnóstwa niegodziwych czynów, które robią z niego bardzo wstrętną postać”. To on dowodził jedną z kolumn rosyjskiego wojska, które w bitwie pod Małogoszczem 24 lutego 1863 roku rozgromiło korpus gen. Mariana Langiewicza. Nie dość, że Dobrowolski prześcignął swych rosyjskich towarzyszy w tłumieniu powstania, to miał okrutnie postępować z jeńcami i na każdym kroku tępić oznaki polskości. Na przykład pod groźbą kary śmierci rozkazał zdjąć z wieży szydłowieckiego ratusza blaszaną chorągiewkę z polskim orłem, a swą byłą narzeczoną i jej ojca wtrącił do więzienia. Po tym, jak rosyjscy dragoni przywieźli do Radomia zwłoki płk. Dionizego Czachowskiego, poległego 6 listopada 1863 roku w Jaworze Soleckim, Dobrowolski rozkazał wystawić je na widok publiczny na rynku radomskim. Kiedy gen. Ksawery Czengiery (otrzymał awans na stopień generała po rozbiciu Mariana Langiewicza) wziął do niewoli płk. Zygmunta Chmieleńskiego, szefa sztabu gen. Józefa Hauke-Bosaka, dawnego kolegę Dobrowolskiego, (służącego niegdyś w rosyjskiej armii), ten poprosił Czengierego, by pozwolił mu przesłuchiwać jeńca, z którego pragnął wyciągnąć jak najwięcej zeznań. Wreszcie jesienią 1863 roku Dobrowolski stanął na czele jednej z komisji śledczych w Radomiu, która skazywała na śmierć lub katorgę podejrzanych o udział lub pomoc i sprzyjanie powstaniu. Słowem: zaprzaniec. Taką też opinię o pułkowniku przedstawia biogram w Polskim Słowniku Biograficznym.

Wizerunek drugi – Wallenrod

Jednak płk Włodzimierz Dobrowolski ma także inne oblicze, niestety, mniej znane. Kiedy czytamy o nim to, co napisali Berg i Przyborowski, nasuwa się pytanie: jakim cudem ten oficer. tak mocno zaangażowany w oficerską konspirację, mający zaufanie jej kierownictwa, liberał z kręgu „Ziemli i Woli”, po jednej rozmowie z wielkim księciem wyparł się wszystkiego, w co wierzył? A jeśli nawet tak było, to dlaczego nie wydał konspiratorów? Wszak sam mówił Konstantemu, że do niego pisali. Czy aby zarówno sądy Berga, jak i Przyborowskiego oraz innych były nadinterpretacją postępowania Dobrowolskiego? Lub, co gorsza, krzywdzącą potwarzą i niesprawiedliwością? Tak właśnie twierdzi historyk Witold Dąbkowski, który, przebadawszy rosyjskie źródła, obala kolejne argumenty Przyborowskiego o wyjątkowym zaprzaństwie pułkownika.

Bezsprzecznie walczył on z Langiewiczem pod Małogoszczem, lecz wcześniej – ścigając go – kluczył i tak zmieniał marszrutę swej kolumny, by dać polskiemu dowódcy czas na ucieczkę lub przygotowanie dogodnej obrony. O tych manewrach tak pisał rosyjski historyk Sergiej Dawidowicz Gesket: „Ruchy nasze robią wrażenie jakiś biernych, nieskutecznych marszów, [przez co] sami mimo woli pomagaliśmy nieprzyjacielowi”. Mimo zadanych ciężkich strat, Langiewicz zdołał się wyrwać z matni pod Małogoszczem. Współdowodzący rosyjskimi siłami Czengiery nie miał wątpliwości, komu to zawdzięcza – po bitwie miał podejść do Dobrowolskiego i znacząco popatrzeć mu w oczy.

Witold Dąbkowski podkreśla też, że jak na dowódcę mającego zapamiętale walczyć z powstańcami, Dobrowolski ścierał się z nimi bezpośrednio w niewielu bitwach i potyczkach. Obalił też przekaz o tym, że to on rozkazał zrzucić orła z wieży ratusza w Szydłowcu i aresztować rodzinę swej byłej narzeczonej. Prawdą jest, że nakazał wystawić na widok publiczny zwłoki Czachowskiego, lecz po to , by uciąć wszelkie plotki, a przede wszystkim prowokacje rosyjskiej policji, by zwabić chętnych do wstąpienia w szeregi „nieuchwytnego pułkownika”. Charakterystyczny jest też fakt, że zwłoki Czachowskiego zostały wydane rodzinie, by pochowała je godnie i pod nazwiskiem – rzecz bez precedensu w wypadku tak nieprzejednanego i groźnego „buntownika”. Dąbkowski udowadnia też, że pułkownik, stojąc na czele komisji śledczej, jeśli tylko mógł, wydawał niezwykle łagodne wyroki – świadczą o tym zachowane raporty.

I na koniec sprawa spotkania z uwięzionym i ciężko rannym płk. Zygmuntem Chmieleńskim. Ta historia jest także głównym motywem opowiadania Rembeka Igła wojewody i filmu Machulskiego Szwadronu (w filmie rotmistrz Dobrowolski przesłuchuje pułkownika o nazwisku Markowski [Jan Machulski]). Dobry znajomy Dobrowolskiego, gen. Czengiery, 16 grudnia 1863 roku rozbił zgrupowanie kawalerii gen. Bosaka pod Bodzechowem i wziął do niewoli płk. Chmieleńskiego, ciężko rannego (został cięty dragońską szablą). Wieść o schwytaniu tak sławnego powstańczego dowódcy rozniosła się szeroko. Pułkownik Dobrowolski specjalnie przyjechał do kwatery Czengierego i poprosił go o spotkanie z jeńcem, który był jego dawnym dobrym kolegą w Korpusie Kadetów. Czengiery wyraził zgodę. Obaj Polacy rozmawiali bez świadków. Nikołaj Berg, zapytawszy Dobrowolskiego o tę rozmowę, miał usłyszeć, że ranny Chmielewski podkreślał, że nigdy nie został rozbity i stwierdził: „Dajcie mi 60 tysięcy karabinów i choćby tylko te środki, którymi dysponował Langiewicz, oraz ówczesny entuzjazm, a rzecz zupełnie by inny obrót przybrała… – po czym zakończył z rezygnacją – Obecnie już za późno i duch osłabł i środki wyczerpane, w tym nasza zguba”. Z tej relacji Berga polscy biografowie Dobrowolskiego wysnuli zarzut, że miał on przekazać te informacje rosyjskiej kwaterze głównej. Tymczasem rosyjski historyk I.S. Miller doszedł do przeciwnych wniosków. Umieścił Dobrowolskiego wśród tych, którzy starali się pomóc Chmieleńskiemu zbiec, ten jednak nie chciał się na to nie zgodzić z powodu rany. Miał stwierdzić, że nie może narażać życia ludzi, jeśli sam nie czuje się na siłach, by podjąć próbę ucieczki. Pułkownik Zygmunt Chmieleński został rozstrzelany w Radomiu 23 grudnia (na tablicy pamiątkowej w kościele Bernardynów w Radomiu widnieje błędna data 19 grudnia). Dobrowolski, nie chcąc mieć nic wspólnego z wyrokiem i egzekucją przyjaciela, poprosił gen. Uszakowa o wysłanie go „na akcję w pole”. Generał spełnił tę prośbę.

Włodzimierz Dobrowolski dosłużył się w armii carskiej stopnia generała majora. Poległ w 1877 roku w bitwie pod Plewną, prowadząc swą brygadę do ataku na pozycje tureckie. Ciąży na nim odium zdrajcy sprawy narodowej. Bardzo ciężko jest zmazać tę pieczęć hańby, nawet jeśli przeczą jej fakty. Janina Prendowska, kurierka gen. Langiewicza, skazana na zesłanie do Kunguru w głąb Rosji, miała tam usłyszeć od jednego z zesłańców, ziemianina z Białorusi, że kiedy kwaterował płk. Dobrowolskiego, ten wyznał, iż nie może się doczekać, chwili, „że będę mógł zrzucić tę podłą, niedźwiedzią skórę!”. Bardzo wielu jego kolegów i przyjaciół tak uczyniło – zrzucając carski mundur. On nie. Witold Dąbkowski podkreśla, że Dobrowolski „nie zrzucając rosyjskiego munduru i pozostając na stanowisku, będzie się starał, w miarę swych możliwości, być użytecznym podejmującym walkę rodakom. Nie jest to luźna hipoteza, przemawiają za nią fakty”. Lecz jeśli fakty obalają zastygły mit – tym gorzej dla prawdy.

 

 

 

Na grafice generał Włodzimierz Dobrowolski, Fot. Wikimedia Commons