Czterema kolumnami maszerowały na Węgrów wojska rosyjskie, by osaczyć i zdusić żwawy ruch powstańczy w Województwie Podlaskim, które już kilkoma szczęśliwymi potyczkami się odznaczyło. Szli Rosjanie z Warszawy, Modlina, Pułtuska, Ostrołęki, Łomży, Mińska i Siedlec, gwardia, ułani, kozacy, piechota i artyleria. Mińsko-kałuszyńska kolumna, złożona z batalionu piechoty, trzech dział i seciny kozaków, szła przez miasto Dobre i wieś Jornice. Druga, siedlecka, pod dowództwem pułkownika Georgija Papaafanasopuło idąca przez Mokobody, składała się z dwóch kompani piechoty, trzech szwadronów ułanów, 100 kozaków i trzech dział. Trzecią, mającą batalion gwardii, 300 kozaków i dwa działa, prowadził przez Łochów pułkownik Konsanty Bontemps. Czwarta posuwała się przez Sterdyń i Miedznę.
Dowodzący wojskiem powstańczym Józef Malliński ("Sokół") wraz z Władysławem Jabłonowskim, nie mógłby tak przeważającym siłom podołać, więc pozostawiwszy w Węgrowie 2000 kosynierów, 500 strzelców i nieco konnicy, wysłał po 1000 ludzi do Mokobod i do Ludwinowa na powstrzymanie kolumn od Siedlec i Łochowa idących, kolumnę przez Stredyń i Miedznę iść mającą powstrzymał inny oddział powstańców za Bugiem.
Pierwsza przybyła pod Węgrów we wtorek o 3.00 w nocy kolumna mińsko-kałuszyńska, gdyż nie stawiano jej żadnych przeszkód w pochodzie. Na niedostępnym dla powstańców stanowisku, trzymając się przez kilka godzin, dopiero o 8.00 rano przypuściła szturm do miasta. Wśród huku dział, połowa kolumny z bagnetem rzuciła się do ataku, rażona przez strzelców, ustawionych w ogrodach i przy budynkach, a gdy wskutek celnego ognia powstańców szeregi rosyjskie zaczęły się przerzedzać. Kosynierzy w liczbie 500, rzucili się na całą kolumnę i wśród okrzyków: Jezus, Maria!, rąbiąc i siekąc na wszystkie strony, aż do samych armat się zapuścili, po czym cofnęli się do miasta. O godzinie 9.00 rano wojska rosyjskie powiększone kolumną siedlecką, przetrzebioną pod Mokobodami, przypuścili drugi szturm, z tym samem co przedtem niepowodzeniem. Za trzecim atakiem dopadli kosynierzy samych armat, których jednakże nie zdołali zdobyć, zmuszeni do cofnięcia się wobec nadciągającej z Łochowa gwardii rosyjskiej. Kolumna ta, wstrzymywana skutecznie pod Ludwinowem , zamiast o północy, dopiero w południe dotarła pod Węgrów i w bitwie udziału już nie brała.
Wobec zbliżania się tej kolumny i ponieważ oddziały polskie po długiej walce były zupełnie wyczerpane, niemniej z obawy, że Rosjanie zechcą palić miasto, Józef Malliński wstrzymawszy walkę, opuścił Węgrów, dążąc do Grochowa. Odwrót odbył się w zupełnym porządku, ucierpiał tylko nieco zastęp, pozostawiony w Szarutach, napadnięty przez ułanów. W bitwie pod Węgrowem mieli stracić Rosjanie przeszło 300 zabitych, po stronie polskiej miało polec we wszystkich czterech potyczkach stu kilkudziesięciu. Po wycofaniu się powstańców wojska rosyjskie zbombardowali i zrabowali miasto, nie zapominając przy tej sposobności jak zwykle, o wymordowaniu pewnej ilości spokojnych mieszkańców.