Nie mogąc pójść z pomocą do oddziału cytowiańskiego z powodu mandatu stawienia się w Wilnie, oraz gdy i Kołyszko wypowiedział mu posłuszeństwo, Bolesław Dłuski ("Jabłonowski") zabrawszy 85 ludzi, ruszył z nimi nad kordon pruski po broń. Nastraszywszy całą pograniczną straż na linii od Taurog do Kretyngi, zmusiwszy Rosjan zuchwałym pochodem do skupienia się w większe oddziały, zabrał nad kordonem przeznaczoną na Żmudź broń i połowę amunicji i wrócił, aby rozdzielić zapasy między oddziały żmudzkie.
Rosjanie dowiedziawszy się, iż tylko w liczbie 85 powstańców, Jabłonowski transportuje broń w głąb kraju, ścigali go przez kilka dni, jednak bez skutku. Wreszcie 27 kwietnia 1863 r. zaatakowali go niespodzianie w lesie pod Szakwiciami w sile dwóch kompanii piechoty, oddziału strzelców i straży granicznej. Dzięki obronnej pozycji, Bolesław Dłuski nie tylko potrafił wytrzymać czterogodzinny atak przeważających sił, lecz nadto wyprzeć Rosjan z lasu i zmusić do ucieczki. Dłuski w walce tej stracił dwóch zabitych na miejscu, trzech śmiertelnie rannych, między tymi był dzielny Karol Sawicki — i 11 lekko rannych. Rosjanie nie zdołali zabrać z placu boju siedmiu trupów i dwóch rannych, resztę 11 zawieźli do Taurog.