Przez Bodzentyn, gdzie zabrał ze sobą oddział Aleksandra Dawidowicza, ruszył Marian Langiewicz na południowy stok Łysogór i tam zajął dwie pozycje. U podnóża gór, koło Słupi Nowej rozłożył się Dionizy Czachowski. Drugą pozycje na szczycie gór, na Świętym Krzyżu obsadził klasztor pobenedyktyński 50 kosynierami i 30 strzelcami. Na tych pozycjach pozostał Langiewicz przez kilka dni, zbierając rozproszonych podczas walk wąchockich ochotników i organizując na nowo swe siły. Przeciw Langiewiczowi, który wówczas miał przeszło 1000 ludzi, wyruszyli rosyjscy dowódcy Gołubiew z sześcioma kompaniami i 60 kozakami oraz Ksawery Czengiery z pięciomia kompaniami i dwoma działami, półszwadronem dragonów i przeszło 50 kozakami.
Pierwszy dotarł do stoku gór Czengiery o godz. 9.00 z rana. Rozdzieliwszy swe siły, wysłał Czengiery dla zaatakowania klasztoru z dwiema kompaniami podpułkownika Sorniewa, prowadzonego przez chłopa wąską drożyną na szczyt gór. Sam zaś Czengiery z resztą swej kolumny zaatakował Czachowskiego pod Słupią Nową. Zaskoczona znienacka załoga klasztoru szybko zorientowała się i rzęsistym ogniem wstrzymała na chwilę zapęd Rosjan, aż nie nadbiegł z dołu wysłany przez Langiewicza batalion strzelców i kosynierów, który gęstym ogniem począł strzelać do Rosjan.
Tymczasem na dole Rosjanie z armat i rotowym ogniem uderzyli na artylerię powstańczą i na obóz, który się zapalił. Strzelcy, dopuściwszy nieprzyjaciela na odległość strzału, rozpoczęli ogień. Kapitan i kilkunastu kozaków spadło z koni, reszta uciekła. Wówczas Langiewicz zajął dogodną pozycję pod lasem, skąd strzelcy skutecznie razili wroga. Po zapaleniu się obozu Rosjanie wpadli do Słupi Nowej, gdzie nie było powstańców, lecz tylko odwach z ośmioma więźniami i tych pomordowali, między nimi oficera Moreau, aresztowanego przez Langiewicza po bitwie pod Wąchockiem.
Walka trwała ogółem cztery godziny, szczególnie zaś zaciętą była na górze. Z powodu dogodnej pozycji w klasztorze i pod lasem, straty powstańców były mniejsze niż Rosjan: 18 zabitych, prócz wymordowanych w Słupi Nowej. Wśród poległych pod Świętym Krzyżem był młody Dobrycz i Gustaw Lazzarini. Nazajutrz Langiewicz opuścił Święty Krzyż i udał się przez Raków do Staszowa. Chłop - sołtys z Krajnego, z którego usług skorzystali Rosjanie już przed 20 laty, przysłużył się był Rosjanom, wydając im księdza Ściegiennego. Tym razem Rosjanie wywdzięczyli mu się podobno zakłuciem bagnetami.