Przybywszy nadzwyczajnie pospiesznym marszem pod Kunin, zastał Konsanty Ramotowski „Wawer” bród przez Narew pod Dzbądzem, zajęty przez nieprzyjaciela. Gdy i drugie przejście przez Narew było obserwowane przez Rosjan, nie pozostawało Ramotowskiemu jak ze swoim znużonym i zmniejszonym i wyczerpanym po rozproszeniu się taboru oddziałem, zanurzyć się w lasy Przetyczy, i tam albo uderzyć na nieprzyjaciela, albo zmylić pościg. Lecz w okolicy Rząśnika pod wsią Cygany doścignął go nieprzyjaciel. Były to kolumny rosyjskich dowódców Ralla i Emmanuela. Rall bowiem w pojedynkę szukając powstańców, natknąwszy się na Wałujewa i dowiedziawszy się, że ściga powstańców, ruszył za nimi, poleciwszy Wałujewowi przeprawić się przez Narew i przeszkodzić Ramotowskiemu w przeprawie. Jednak tego Wałujew nie uczynił, lecz rozłożył się obozem w lesie. Tymczasem Rall, mając trzy kompanie piechoty, dwa działa i 30 kozaków, maszerował dalej za powstańcami. W drodze pod Szarłatem połączył się z Emmanuelem mającym trzy kompanie piechoty i szwadron jazdy. Idąc wzdłuż Narwi, przeszedłszy przez Lubiel, Rall zwrócił się na południe ku Bielinu i dognał Ramotowskiego pod Cyganami.
Dalsze cofanie się wobec zmęczenia żołnierza było niemożliwym i Ramotowski był zmuszony przyjąć walkę. Przednia straż, złożona z kozaków i huzarów, natarła na jazdę Jasińskiego idącą w ariergardzie i silnym atakiem odciąwszy 40 kawalerii powstańczej, za resztą wdarła się do lasu. Tutaj Ramotowski naprędce uporządkował cofających się i całą resztę w ten sposób, że sam ze swoim oddziałem zajął prawe, Jasiński lewe skrzydło, w pośrodku zaś stanął Tyszka z Grzymałą. Rosjanie szybko oskrzydlili powstańców i wzięli w krzyżowy ogień. Środek nie dotrzymał placu i pierwszy pierzchnął za Bug, a Rosjanie wdarli się między Jasińskiego i Ramotowskiego, którzy teraz zmuszeni byli bić się każdy oddzielnie. Niebawem kosynierzy poszli za przykładem Tyszki i tylko strzelcy jakiś czas się trzymali, odpierając ataki. Brak dobrej broni oraz zmordowanie i wycieńczenie żołnierza, ten opór utrudniał i nie było możliwe utrzymać się na pozycji. Wąski klin lasu bowiem nie zabezpieczał tyłów od ognia kartaczowego. Pod osłoną nocy Ramotowski i Jasiński poczęli się cofać ku Porządziowi.