Na wiadomość o krzątaniu się oddziałku jazdy Ludwika Lutyńskiego, liczącym 50 ludzi, między Chełmem a Świerzemi, wyruszył przeciw niemu przybyły zza Buga do Chełma rosyjski kapitan Burdyan w sile 150 dragonów.Napadnięci niespodzianie pod Rudnią powstańcy, mimo przewagi liczebnej przeciwnika, bronili się zawzięcie, gdyż sama pozycja, zmuszała ich do rozpaczliwej walki. Był to rów szeroki, do którego Rosjanie przyparli powstańców i nie było możliwości ratowania się ucieczką. Prawie połowa, bo 20 ludzi, poległa lub odniosła rany a pogromowi dopiero zapobiegł major Bronisław Gromejko.
Ten wracał właśnie z Litwy, dokąd podobno wraz z Walerym Wróblewskim i Ponińskim z rozkazu Rządu Narodowego maszerowali, aby zwiększyć swoje oddziały nowymi zaciągami i niepokoić Rosjan w tych okolicach, gdzie powstanie już zamarło. Gromejko, na odgłos strzałów nadbiegłszy w 150 koni, silnym atakiem na tyły nieprzyjacielskie, przerwał szyki rosyjskie i do jednego wyrąbał tych, którzy się pastwili nad rannymi. Lutyński, zaopatrzony teraz w konie po poległych dragonach, szczupłą swoją garstkę niebawem podwoił.