Po rozbiciu Kazimierza Mielęckiego trzy oddziały powstańcze prawie równocześnie wkroczyły z Wielkiego Księstwa Poznańskiego (Prowincja Poznańska) do Królestwa Polskiego: Edmunda Taczanowskiego i Émile Faucheux ruszyły ku Pyzdrom, a Léona Younga de Blankenheima w lasy kazimierzowskie. Young, na czele 100 ludzi doszedł do Mieczownicy, a następnie posuwał się w kierunku północno-wschodnim, łącząc się z operującymi już w tych okolicach oddziałami Piotra Solnickiego, z eskortą Alfonsa Sejfryda i Ludwika Oborskiego. Oddział Younga powiększył się w ciągu kilku dni do liczby blisko tysiąca.
Pod Nową Wsią napotkali powstańcy na silną kolumnę nieprzyjacielską liczącą około 700 piechoty i jazdy pod dowództwem majora Nelidowa. Young de Blankenheim niezwłocznie trzema kolumnami uderzył na las, w którym był ukryty nieprzyjaciel. Środkową kolumnę powstańczą prowadził major Michał Zieliński i kapitan Solnicki, lewe skrzydło kapitan kosynierów Gruszczyński, natomiast pułkownik Ludwik Oborski i major Zawadzki tworzyli rezerwę. Strzelcy, którzy ze wszystkich oddziałów wzięli udział w walce, spowodowali pewien nieład, gdyż zbyt duży zapał bojowy unosił ich do tego stopnia, że pojedynczo rzucali się na nieprzyjaciela.
Pierwszy dopadł zaczajonych Rosjan, oddział Younga de Blankenheima i pod dowództwem tego dzielnego pułkownika przewodniczył całemu atakowi. Właściwie raczej sam tylko jego oddział brał udział w walce podczas gdy Sejfryda był bezczynnym. W przeciągu trzech godzin Young de Blankenheim wyparł nieprzyjaciela z dwóch wsi i trzech lasów, w których Rosjanie kolejno usiłowali stawiać opór. Powstańcy prawie przez cały czas walczyli odsłonięci, kiedy nieprzyjaciel był ukryty, a przecież tak strzelcy jak i kosynierzy walczyli jak starzy żołnierze. Rosjanie straciwszy wielu zabitych i rannych, uciekali z pola bitwy, ścigani przez Younga de Blankenheim na przestrzeni półtorej mili. Przyparci do kordonu musieli schronić się na terytorium pruskie w liczbie 381 piechoty i 116 jazdy wraz z dowódcą Nelidowem i rannymi, których zdołali uprowadzić. Znalazłszy gościnne przyjęcie w zaprzyjaźnionym państwie, pożywiwszy się, po kilku dniach odstawieni zostali z honorami i z bronią z powrotem do Królestwa Polskiego.
Straty powstańców, które wynosiły 24 poległych a 26 było rannych, aczkolwiek mniejsze niż Rosjan, były dotkliwe, gdyż padło kilku dzielnych młodzieńców, jak kapitan Nikodem Marjański. Górnośląski. Porucznik Antoni Powidzki. Ludwik Bronikowski, którego brat Stanisław Bronikowski został ciężko rannym. Celestyn Milewski. Brodowski. Władysław Ofierski. Kazimierz Trąmpczyński. Dwóch oficerów Francuzów było rannych - Breschal (Brescelli) i Hagen.
Z oficerów szczególnie odznaczyli się walecznością i wzorowym przywództwem: pułkownicy Young de Blankenheim i Oborski. Major Zieliński który został raniony. Kapitan Solnicki, który poległ. Kapitan strzelców baron Teodor Seydewitz. Porucznik Władysław Dmowski i cały jego pierwszy pluton, który się już odznaczył pod Ruszkowem. Oficer Józef Skrzyński - żołnierz z czasów Dwernickiego. Adiutant Younga - Armand Pager, chociaż pierwszy raz był w ogniu, odznaczył się odwagą i przytomnością umysłu, podobnie obywatel Buffet, kapitan kosynierów major Wasilewski - osiwiały w bojach i na emigracji. Major kolumny Younga, dzielnie prowadzący swój oddział. Stanisław Żychliński - młody adiutant Younga, niezmordowanie czynny w ogniu, aż do zupełnej utraty sił. Lucjan Schmidt - lekarz, którego również musiano wynieść z pola bitwy z powodu osłabienia wskutek nadzwyczajnej czynności.