Pełniący obowiązki naczelnika Województwa Lubelskiego major Józef Rucki, otrzymawszy od generała Aleksandra Waligórskiego wezwanie do posunięcia się ku kordonowi w celu ułatwienia przejścia do Królestwa Polskiego nowemu oddziałowi, pospiesznym marszem stanął wraz z oddziałem pułkownika Tomasza Wierzbickiego, pod dowództwem Wagnera, w Krzczonowie. Stamtąd musiał zwrócić się na Żuków i Gardzienice, gdyż od strony Wysokiego, nadciągali już Rosjanie, a pułkownik Karol Krysiński po starciu pod Sosnowicą nieustannie przez 13 kompanii ścigany, potrzebował jego pomocy.
Nadto pragnął Józef Rucki ściągnąć na siebie Rosjan od Krasnegostawu, by ułatwić pułkownikowi Józefowi Grekowiczowi oraz Ostoi, Zakrzewskiemu i Marcinowi Borelowskiemu formowanie oddziału. Po jedenastogodzinnym marszu stanął Rucki w Łysołajach, a z powodu ponownego wezwania Krysińskiego o pomoc, wyruszył, mimo znużenia żołnierzy, o godzinie 4.00 rano ku Siedliszczom, gdzie zastał generała Michała Heydenreicha „Kruka”. Przeciw siłom powstańczym maszerował Grigorij Emanow z Janowa z ośmioma kompaniami i czterema działami, Sołłohub z Lublina z sześcioma kompaniami i dwoma działami, razem około 2500—3000 żołnierza.
Powstańcy byli znużeni, walkę przyjąć było niepodobieństwem i jedyne wyjście było w przedarciu się pomiędzy poszczególnymi oddziałami i dokonanie napadu na Rosjan z tyłu. Już w drodze z Łysołaj do Siedliszcza, wielu powstańców padało ze znużenia i dlatego porządku nie można było utrzymać. Na dodatek Rucki, który był chory, musiał zdać dowództwo na szefa sztabu Stanisława Białobłockiego. Przybywszy nad Wieprz, Heydenreich pomimo strasznego znużenia żołnierza, kazał iść dalej, przeprawić się za rzekę i most za sobą spalić pod Fajsławicami. Zanim awangarda Ruckiego i Wagnera doszła do Oleśnik, Rosjanie już ukazali się od Fajsławic. Heydenreich rozkazał zająć niewielki lasek, sam zaś z oddziałem Krysińskiego zajął pozycję z drugiej strony lasu. Zaledwie jednak Rucki i Wagner doszli do brzegu lasku, od frontu zostali zaatakowani przez kozaków, którzy zabiegali od drugiego końca lasku, aby ich otoczyć. Część kolumny, która z powodu znużenia musiała postępować wolniej, została skłuta przez kozaków.
Na szybko rozciągnięta linia tyralierów za brzegiem lasku powstrzymała Rosjan, którzy przyjęci rzęsistym ogniem, musieli się cofnąć. Równocześnie, to jest o godzinie 12.00 w południe, Krysiński rozpoczął walkę, ustępując ku Biskupicom. Działa rosyjskie, ustawione w dogodnej pozycji, zadawały ogromne straty oddziałom. Wspomniany wcześniej niewielki lasek nie mógł powstańcom dać dostatecznego przykrycia. Powstańcza kawaleria, widząc niebezpieczeństwo, zaczęła się przebijać częściowo, szarżując to na ułanów, to na dragonów.
Ostatecznie Rucki i Wagner ściśniętą kolumną piechoty, postanowili przebić się przez zastępy rosyjskie. Piechota jednak tak była znużona, że gdy po wystąpieniu z lasu napotkała na rzęsisty ogień działowy i karabinowy, nie dotrzymała kroku i na powrót musiała wrócić do lasku. O zmierzchu Rosjanie zaprzestali strzelać i przypuścili szturm do lasu, urządzając rzeź formalną, gdyż znużeni powstańcy nawet bronić się nie mogli z powodu wyczerpania. Podczas bezładnego cofania się, część tylko oddziału Wagnera najwytrwalej się trzymała i wszyscy prawie polegli. Między nimi nieodżałowany major Wagner, który napierany przez swych kawalerzystów, aby zszedł z placu, wołał pozostać i poległ śmiercią walecznego. Ocalenie jazdy zawdzięczał Heydenreich męstwu i roztropności obywatela Leona Podoskiego. Walka pod Fajsławicami była nierówna, gdyż przeciw 1400 piechoty i 150 jazdy powstańczej, walczyło 14 kompanii piechoty rosyjskiej, cztery seciny kozaków i po dwa szwadrony huzarów i dragonów.
Mała eskorta konna Heydenreich przerżnęła się już po skończonym boju przez nieprzyjaciela, a Rucki zajął się zbieraniem zniszczonych oddziałów Wierzbickiego i swego. Pogrom fajsławicki przysporzył Rosjanom 634 jeńców — w tym 50 rannych. Na placu zostało około 200, około 170 było rannych.W tej rozpaczliwej walce wiele poległo najdzielniejszej młodzieży: Zawadzki, Biernadzki - obaj jedynacy zamożnych rodziców. Bialobłocki, tak dzielny oficer, że żołnierze rosyjscy, poznawszy go, nie chcąc dobijać, prosili aby się poddał. Podporucznicy Sienkiewicz - syn księdza unickiego, Dyaczyński, Bachowicki, pułkownik Władysław Niketty. Między rannymi znajdował się Jasiński syn właściciela z Puhaczewa, okryty 27 ranami.
Z pogromu tego ocalały wszystkie furgony z 300 ludźmi przy nich będących i poszły ponad Wieprzem na Dorohucz i stanęły koło Białki. Tam Piotrowski zbierał, co mógł ludzi. W okolicy Pawłowa znowu Kulczycki, oficer z wojska austriackiego, zbierał także kilkudziesięciu ludzi. Po kilku dniach przybył Rucki celem formowania nowego oddziału, co już szło opornie, tak samo jak Grekowiczowi formowanie oddziału w lasach Dubienki. Grekowiczowi udało się zebrać tylko kilkudziesięciu ludzi, którzy, gdy z nimi doszedł do kordonu, rozproszyli się.