Kapitan Józef Trąmpczyński, były porucznik pułku niżnogrodzkiego piechoty, stojącego w Przasnyszu, utworzył w Przasnyskim oddział, zwany "IV", który doszedł niebawem do liczby 240 ochotników. Mając tylko 103 strzelców z bronią palną, a 93 ludzi zaopatrzonych w kosy, postanowili Trąmpczyński i podporucznik Palemon Nowicki, którzy stanęli na czele oddziału, wyszukać taką pozycję, która by z natury obronna, była trudną do zdobycia, i osłaniając od nagłego napadu, dawała tym samym możliwość spokojnego dalszego organizowania się. Taką pozycją była „Płaska Góra" pod Drążdżewem niedaleko granicy pruskiej, skąd Trąmpczyński spodziewał się łatwiejszego uzyskania broni.
Pod Drążdżewem w głuchym ostępie leśnym rzeka Orzyc tworzy obszerny staw długości pięciu kilometrów, a prawie kilometra szerokości, zarosły trzciną, bardzo bagnisty, z kępą, zwaną „Płaska Góra", pośrodku. Dostęp do tej wysepki był nadzwyczaj trudny. Tylko ludzie znający miejscowość, mogli się do niej przedrzeć wąską drożyną, brodząc w wodzie i zapadając po kolana w bagna. Przez nagły napad pozycja ta była prawie niepodobną do wzięcia i tylko formalne ostrzeliwanie i oblężenie mogło zmusić załogę do poddania się. Przypuszczając możliwość oblężenia zaopatrzył się Trąmpczyński w znaczne zapasy żywności i amunicji. Ponieważ zaś strona zachodnia kępy tylko 500 kroków oddalona od stałego lądu najtrudniejszą była do obrony, zaopatrzył ją Trąmpczyński szańcami ziemnymi, które w razie spuszczenia wody i osuszenia błota bronić by mogły od głównego ataku. Prócz tego, celem niepokojenia nieprzyjaciela, oblegającego wyspę, oddzielił około 40 ludzi, w części uzbrojonych w broń palną, w części w kosy, pod dowództwem porucznika Bogusławskiego, z poleceniem nieustannego krążenia w koło obozu i uderzenia niezwłocznie na tyły nieprzyjaciela w razie ataku. Ponadto powiadomił dowódcę oddziału ostrołęckiego, majora Jakuba Jasińskiego, aby się zbliżył do Drążdżewa i w danym razie, zająwszy tyły nieprzyjaciela, albo go rozbił, albo zmusił do zaniechania oblężenia.
Dnia 26 czerwca wieczorem zbliżył się pułkownik Goriełow z Prasnysza i Riedeczkin z Ostrołęki z pięcioma kompaniami piechoty, seciną kozaków, szwadronem huzarów i trzema działami ku stanowisku Trąmpczyńskiego, a pokonawszy garstkę Bogusławskiego, nazajutrz rano o godzinie 4.00 rozpoczął ogień do Płaskiej Góry, lecz wnet go zaniechał. Dopiero o godzinie 10.00 okrążywszy wyspę Rosjanie skierowali na załogę silny ogień karabinowy i kartaczowy, trwający bez przerwy aż do nocy. Z powodu jednak dobrze usypanych szańców, ten ogień nie wyrządził znaczącej szkody. Tylko jeden powstaniec został zabity, a czterech było rannych i to tylko dlatego, że nieostrożnie wysunęli się z poza wału.