„Otrzymałem plac boju, na którym znalazłem 28 moskiewskich trupów, do niewoli wziąłem 5, między nimi 1 oficera. Sam mam 4 zabitych i 16 rannych. Młody, bo zaledwie czterodniowy, mój żołnierz bił się dzielnie” – pisał dowódca Ludwik Żychliński w raporcie do Rządu Narodowego. Bitwa pod Ossą w powiecie opoczyńskim była pierwszą batalią nowo sformowanego oddziału „Dzieci Warszawy”. Nominację na dowódcę Żychliński dostał dopiero w czerwcu. „Przyznaje, że podówczas byłem nawet wdzięczny, iż mej właśnie osobie powierzono tak ważne stanowisko w miejscowościach nie sprzyjających wojnie partyzanckiej. Pominąwszy już blizkość fortec i Warszawy, gdzie liczne wojska się mieściły, cała nadto okolica poprzerzynana była licznymi drogami, szosami i kolejną żelazną, byłą pozbawiona lasów i gór, a przytem jeszcze od licznych wojsk cara byłą bronioną” – pisał w pamiętniku. Żychliński był doświadczonym żołnierzem, wcześniej walczył we Włoszech u boku Garibaldiego, a także w wojnie secesyjnej w Armii Potomaku. Na wieść o wybuchu powstania przyjechał do kraju, a pod koniec czerwca zaczął organizować oddział. W pierwszych dniach lipca, gdy partia liczyła ponad tysiąc ludzi, przybył od Ossy, gdzie rozpoczął ćwiczenia. Rosjanie wytropili go, ale nie udało im się zaskoczyć oddziału. Żychliński zdążył ustawić swoich żołnierzy w dogodnej pozycji i odeprzeć atak. „Na całej linii pierzchali Moskale, nasza zaś wiara wysypała się ze wszech stron i dążyła za uciekającymi [...] Dragoni też wraz z kozakami uciekli zaraz, widząc rozbitą swą piechotę, która rozproszyła się po polach i uciekała w największym nieładzie pod zasłoną zmroku” – wspominał Żychliński. Za zwycięstwo pod Ossą otrzymał awans na pułkownika. Jego oddział nie przetrwał długo. Został otoczony i rozbity przez Rosjan 14 lipca pod Brenicą.