Przekształcenie powstania w ruch ludowy, to była walka o być, albo nie być powstania. Dobrze rozumiał to dyktator Romuald Traugutt „Stan szlachecki w powstaniu obecnym widocznie już się zużył. Zalecamy więc stanowczo zaniechać robót ze szlachtą, którą przyjmować do pracy o tyle tylko, o ile sama się garnie, przedłużać zaś i rozwijać wszelkie roboty tak organizacyjne, jak i wojenne głównie z ludem i przez lud tak wiejski, jak i miejski. Szlachta w zamian za to niech ponosi ciężary materialne” – pisał w okólniku do naczelników sił zbrojnych i komisarzy pełnomocnych. Nie znaczyło to oczywiście zupełnego odsunięcia szlachty. Jednemu z najważniejszych swoich dowódców Józefowi Hauke Bosakowi pisał Traugutt, że szlachta nadal „powinna prowadzić lud i tu się nie wymknie, bo to byłoby zdradą, za którą życiem się płaci”. Nie tylko wzrastające zniechęcenie szlachty do walki było przyczyną zwiększonego nacisku na wciąganie klas niższych. „Cały prąd waszej działalności przed wszystkim na włościan winien być skierowany, a to tym bardziej, że Moskwa myśli tam swe zwykłe podłości rozpocząć” - pisał Traugutt w liście kilka dni później. Największym niebezpieczeństwem dla ruchu wcale nie był terror rosyjski, czy zniechęcenie części społeczeństwa do walki, a zaawansowane przygotowania administracji carskiej do wprowadzenia reformy uwłaszczeniowej. Nadanie chłopom ziemi było jednym z najważniejszych projektów Rządu Narodowego, który miał wciągnąć ludność wiejską do powstania. Dekret napotykał na opór części szlachty. Jak pisał Józef Janowski, członek rządu, powodem jego wydania było „dość liczne” wypadki łamania dekretów uwłaszczeniowych. Już w grudniu Traugutt ogłosił dekret ustanawiający „oddzielną gałęź władzy administracyjno-sądowej”, która zajmować się miała „wyłącznie sprawami uwłaszczenia”. Rząd carski wprowadził uwłaszczenie w marcu 1864 r. Choć warunki był dla chłopów mniej korzystne, niż te zarządzone przez Rząd Narodowy, to ustawa w praktyce doprowadziła do upadku zrywu.