Po majowej bitwie pod Horkami, zakończonej porażką powstańców Romualda Traugutta, rozgłaszano plotki o jego śmierci. Przyszły dyktator jednak przeżył. „Rozproszonemu oddziałowi naznaczył Traugutt punkt zborny w głębi lasu bielińskiego, nakazując czekać na siebie i nie rozgłaszać, że żyje (moskale bowiem sądzili, że poległ)” – pisał Stanisław Zieliński. Niebawem znów dysponował niewielką partią liczącą ok. 150 powstańców, zgrupowaną w lesie bielińskim. „Traugutt ze wszystkimi ruszył do Stolina, gdzie zatrzymał się przez jeden dzień, poczem przeprawił się przez Moryń i stanął w pobliskim lasku Woroń [...] Na trzecią dobę obozowania pod Woroniami podjazd konny natknął się na moskali o dwie wiorsty od obozu” – dodawał Zieliński. Traugutt nie marnował czasu – swoim zwyczajem urządził zasadzkę na drodze do obozu. „Moskale w 3 roty [...] o godzinie 4-tej rano weszli na linię zasadzki; niezrażeni celnymi strzałami wnet uformowali się moskale i natarli”. Powstańcy odpowiedzieli gęstym ogniem i zmusili Rosjan do ucieczki. Moskale, według autora Bitew i potyczek 1863–1864, zostawili na polu „19 trupów i 17 rannych [...] powstańców zabito dwóch”. Przez kolejne tygodnie Traugutt kluczył. „Okolica tutaj była zupełnie pustynią, żywności nigdzie dostać nie mogli. Przez dni sześć oddział żywił się tylko serem, który w bardzo skromnych dozach rozdawano żołnierzom. Nieprzyjaciel szedł w trop za nimi i ciągle ich niepokoił. Traugutt musiał ciągle staczać potyczki” – pisał Józef Janowski, członek Rządu Narodowego. Ostatnią bitwę jego oddział stoczył 13 lipca w powiecie Pińskim. „Żołnierz był i zgłodniały i zmęczony, ale i wódz sam był tak osłabiony, że iść o własnych siłach nie mógł i prowadzono go pod ręce” – relacjonował Janowski. Po bitwie pod Kołodnem przyszły dyktator rozpuścił swój oddział. Sam po pewnym czasie pojawił się w Warszawie, oddając się do dyspozycji Rządu Narodowego. Dyktaturę objął w październiku.