To miała być bitwa na dobry początek. „Szybko i z pomyślnym skutkiem postępowało tworzenie nowego oddziału pod kierunkiem Mystkowskiego, który od kwietnia do połowy maja zebrał pod swoją komendą 1200 ochotników” – pisał Stanisław Zieliński w Bitwach i potyczkach 1863–1864. Ignacy Mystkowski, naczelnik powiatów ostrołęckiego, przasnyskiego i pułtuskiego, postanowił działać. „Aby zachęcić młodego żołnierza [...] chociaż drobnem zwycięstwem, postanowił Mystkowski urządzić zasadzkę na nieprzyjaciela” – dodaje Zieliński. Okazja nadarzyła się już na początku maja. Z Ostrołęki do Gostkowa ruszył niewielki oddział Rosjan, by aresztować powstańczego naczelnika powiatu ostrołęckiego. Carska kolumna wpadła w zasadzkę w środku nocy. „Moskale, przywitani przez strzelców wzdłuż linii rzęsistym ogniem, rzucili się naprzód w głąb lasu na drugą stronę szosy i zaczęli odstrzeliwać się, lecz zaatakowani przez kosynierów, rozsypali się i uciekli w największym nieporządku” – pisał Zieliński. Walka trwała zaledwie ok. godziny, ale straty Rosjan były poważne – ponad trzydziestu zabitych. Kilku kolejnych trafiło do niewoli. Dowódca rosyjskiej kawalerii Konstanty Rynarzewski – według informacji Zielińskiego – przeszedł na stronę powstańców (inne źródła podają, że zrobił to, ale w lipcu), czterech innych jeńców Mystkowski kazał powiesić. Był wśród nich major żandarmów Denisewicz – ojciec powstańczego dowódcy Andrzeja, który został rozstrzelany przez Rosjan w 1864 roku. Nie pomogło mu ani to, że – jak pisał Nikołaj Berg – powoływał się na syna, ani oferowane 50 tys. rubli. Polacy w bitwie stracili sześciu zabitych, zdobyli natomiast piętnaście sztucerów, pięć par pistoletów, trzy konie i trzy furmanki z bagażami. Mystkowski, który po tym zwycięstwie został mianowany podpułkownikiem, zginął dziewięć dni później.