Powstanie bardzo często przypominało polowanie. Rosyjskie wojsko tropiło i ścigało polskie oddziały, próbując je rozbić. Czasem jednak to ścigający stawał się myśliwym. Po klęsce w bitwie pod Siemiatyczami (uważanej za największą w czasie powstania) Polacy się rozdzielili. Oddziały Romana Rogińskiego i Walentego Lewandowskiego poszły w kierunku Litwy, Władysław Cichorski „Zameczek” ruszył w Płockie. Jego partia liczyła ok. 700 żołnierzy. „Ćwicząc nieustannie oddział, niepokoił wciąż nieprzyjaciela i tak d. 22. lutego zabrał pieniądze z magazynu solnego w Wyszkowie, w kilka dni później pieniądze magistrackie w temże mieście, dwukrotnie napadł na pocztę i pieniądze skonfiskował” – pisze Stanisław Zieliński w Bitwach i potyczkach 1863–1864. 26 lutego na wieść o zbliżaniu się Moskali opuścił obozowisko k. Wiśniewa, pozostawiając tylko trzech ludzi w domu leśnika. „Awangarda moskiewska z 40 kozaków złożona, wpadłszy do Wiśniewa, poczęła przeszukiwać dom Zewalda. Jeden z powstańców, porucznik Adolf Skarżyński, zabiwszy kozaka wystrzałem z rewolweru, po krótkiej obronie sam poległ, dwaj inni zdołali ocalić się ucieczką. Kozacy, mszcząc się na leśniku, zrabowali i spalili dom. Zewalda zaś zamordowawszy, a żonę jego śmiertelnie poraniwszy, ruszyli ku Przetyczy – pisał Zieliński”. „Zameczek” wykorzystał rozprężenie w carskim wojsku i zaatakował o świcie „gęstym ogniem z ukrycia z lasu. Moskale, broniący się za stodołami, po półgodzinnej walce, pierzchnęli w nieładzie porzucając na miejscu kilka karabinów, nie zdążywszy zjeść jedzenia, które gotowali”. Według Zielińskiego zginęło ośmiu Rosjan, a kilkunastu zostało rannych. Trzech Polaków odniosło rany. W odniesieniu większego zwycięstwa przeszkodził brak jazdy, co uniemożliwiło zorganizowanie pogoni.