Relacje z tego wydarzenia są tak dramatyczne, że aż trudno w nie uwierzyć. „Z całego pociągu, w którym 600 żołnierzy i dwudziestu podobno oficerów jechało, nie wyszła żywa dusza. Największy kawałek drzewa z wagonu nie miał ani 30 centymetrów długości ani szerokości. W parę tygodni później przejeżdżałem w tem miejscu przez niezupełnie uprzątnięty jeszcze tor kolejowy, straszny przedstawiał się widok” – pisał o wydarzeniu jeden z powstańczych dowódców. O sprawie rozpisywała się też prasa. „Dziennik Poznański” donosił: „lokomotywa ugrzęzła tak głęboko w torfiasto-błotnistym gruncie, że tylko jej komin widać”. Pytanie, czy był to zamach, czy katastrofa. Nawet Stanisław Zieliński, dodając to wydarzenie do zestawienia wszystkich bitew i potyczek Powstania Styczniowego, ma wątpliwości. „Umieściłem to rozbicie pociągu, chociaż powstańców tutaj nie było, gdyż takt tej prawdziwej katastrofy nie jest wyjaśniony”. Do tego, jak dodaje Zieliński, żadne ze źródeł nie podaje dokładnego miejsca zdarzenia, pisząc jedynie o trasie z Małkini do Czyżewa
Do katastrofy lub zamachu doszło w niewielkiej odległości od miejsca, w którym dwa tygodnie wcześniej powstańczy oddział urządził nieudaną zasadzkę na pociąg. „Tu jeden z budników kolejowych, należący do organizacyi, urządził sam zasadzkę [...].Odbił szyny na nasypie, połączył je długą linewką, której koniec trzymał, ukryty w olszynie i tak czekał pociągu z wojskiem”. Ów pracownik kolejowy przepuścił skład rekonesansowy, wypuszczany zwykle 10 min. przed właściwym pociągiem. „Ukryty zaś budnik, po przepuszczeniu tego rekonesansu, ściągnął w bok szyny z nasypu, a wskutek tego, gdy nadjechał pociąg z wojskiem, spadł z nasypu, druzgocąc się w kawałki. Pozostała tylko jedna masa z ciał i szczątków wagonów. Obywatel, który tak pomścił klęskę Mystkowskiego, uszedł szczęśliwie” – zakończył Zieliński. Oficjalnego potwierdzenia tej akcji w materiałach powstańczych nie ma.