Rezygnacja i radykalizm. Tak pokrótce można opisać nastroje w Galicji. „Jedynym środkiem, przeciwko rewolucjonizującym na wszelki sposób w Galicji koterjom było zupełne złączenie się z polityką Rządu Narodowego, gorliwie jej popieranie i zajęcie stanowisk w organizacji narodowej przez ludzi miejscowych, dających rękojmię, że działać nie będą w duchu przewrotu społecznego, jaki by koniecznie nastąpić musiał przez powstanie przeciwko Austrji. Wydział więc wydał w tym celu odezwę do mieszkańców Galicji” – pisał Agaton Giller, przez pewien czas członek rządu. Z tego powodu wydział wydał odezwę. „Walka o niepodległość Polski, nie słabnąc na sile, dochodzi do kresu całorocznego istnienia” – pisano. Dokument był skierowany przede wszystkim do osób, które oddalały się od powstańczej idei. „Wydział Rządu Narodowego ze smutkiem powziął wiadomość, iż pośród ogólnej gotowości, z jaką śpieszą obywatele Galicji do współudziału w pracy organizacji narodowej, znaleźli się wyjątkowo odmawiający przyjęcia przeznaczonych im posad. […] Dzielną organizacją przede wszystkim stajemy nie tylko silni przeciw jawnemu nieprzyjacielowi, ale także niweczymy możliwe a skryte usiłowania obcych nam stronnictw, które starając się przerzucić bieg sprawy naszej na tor fałszywy”. W Galicji narastały też nastroje antypowstańcze. Ziemiaństwo bało się ewentualnego wybuchu zrywu na terenach zaboru austriackiego, tym bardziej że jeszcze nie zblakły obrazy z 1846 roku, gdy planowany zryw narodowy przekształcił się w chłopską rabację. „Wschodniogalicyjskie ziemiaństwo miało wyżej uszu partyzantów, od blisko roku rozkwaterowanych po dworach. Wzdychało więc do chwili, gdy upora się z nimi władza austriacka. Dyskutowano także wśród ziemiaństwa na zbiorowym wypowiedzeniem posłuszeństwa Rządowi Narodowemu, mówiono o adresie do cesarza Franciszka Józefa” – pisał prof. Stefan Kieniewicz. Wydział, zdominowany przez Białych, zdawał sobie sprawę z nastrojów i działał niemrawo. „Wydział, który w tej epoce mógł więcej zdziałać niż rząd narodowy rezydujący w ścieśnionej Warszawie […] zrobił jednak bardzo mało […]. Nie wytrzymał więc pierwszego ciosu, jaki spotkał organizację iemu podwładną i upadł bez usiłowania dźwignięcia się” – podsumowywał Giller Wydział praktycznie przestał funkcjonować już w połowie marca.