Miał ledwie miesiąc ponad 17 lat, a za sobą już rok powstańczej walki, gdy jego oddział został rozwiązany. Do walki przystąpił w pierwszych miesiącach powstania. Dołączył do formowanego pod dowództwem Edwarda Różyckiego oddziału Jazdy Wołyńskiej. Do obozu na uroczysku Pustocha na Wołyniu przybył z wykutą własnoręcznie lancą w nocy z 8 na 9 maja dokładnie w swoje 16 urodziny. Początkowo ze względu na młody wiek nie chciano go przyjąć do oddziału. Jednak Berenowski się uparł i ostatecznie wcielono go do drugiego szwadronu. Uczestniczył w zdobywaniu miasteczek takich jak Lubar, czy Połonne, a także w kilku bitwach z których najsłynniejszą było starcie pod Małą Salichą (patrz kalendarium z 26 maja 1863). Później wraz z oddziałem przekroczył granicę austriacką. Kolejne próby przekroczenia kordonu i powrotu do walki kończyły się niepowodzeniem. Po ogłoszeniu przez władze austriackie stanu oblężenia oddział został rozwiązany. Berezowski udał się na emigrację najpierw do Belgii, a później do Francji. Gdy dowiedział się, że w czerwcu 1867 r. do Paryża ma przyjechać car Aleksander II postanowił go zabić. „Pragnąłem świat i cara uwolnić od wyrzutów sumienia, które go męczą” – mówił podczas późniejszych przesłuchań. Dodawał, że chciał pomścić klęskę styczniowego powstania. Do zamachu przygotowywał się kilka dni – od chwili przyjazdu Aleksandra II. Obserwował go na trasach przejazdu, kupował gazety by znać program jego wizyty. Zamach postanowił przeprowadzić 6 czerwca podczas rewii wojskowej w Lasku Bulońskim. Dzień wcześniej za 5 franków kupił dwulufowy pistolet. Około 17 Berezowski oddał strzał, lecz trafił tylko w konia jednego z ochraniających cara żołnierzy, druga kula eksplodowała w jego pistolecie, raniąc zamachowca. Berezowski został pochwycony przez widzów. Niewiele brakowało by został poddany linczowi, tłum myślał, że chce zamordować ich cesarza Napoleona III. Proces ruszył w lipcu. „Z jednej strony jest car, którego sumienie obciąża skrzypienie setek szubienic wzniesionych w 1863 roku, tragedia trzydziestu tysięcy wypędzonych na Sybir oraz zgliszcza wiosek i miasteczek, a z drugiej strony chłopczyna, na którego życiu plamki znaleźć nie można” – bronił go adwokat. Sąd uwzględnił okoliczności łagodzące i nie skazał go na śmierć, a na dożywotnie zesłanie. Karę miał odbyć w kolonii karnej na Nowej Kaledonii. Berezowski próbował uciekać. Mimo podejmowanych przez polską emigrację prób uzyskania ułaskawienia (ostatnia petycja wystosowana została w 1909 r.) pozostał na wyspie do końca życia. W ostatnich latach popadł w obłęd. Zmarł w wieku 69 lat.