„Europa nie dała do tej pory Polsce nic, oprócz mało ważnych not dyplomatycznych, mitingów i platonicznych sympatii. My, Włosi, powinniśmy dać coś więcej, bo Polacy nie prawili nam pięknych słówek, ale przyszli i nadstawiali za nas głowy, i to nie jeden raz” – mówił jeszcze we Włoszech Francesco Nullo, wytrwały stronnik Garibaldiego. Pierwszym zrywem, w którym uczestniczył, było antyaustriackie powstanie w Mediolanie. Później przez pewien czas walczył w wojsku sardyńskim. Po raz pierwszy (na krótko) pod rozkazami Garibaldiego znalazł się w Rzymie, a ponownie dołączył do niego w 1857 roku. Uczestniczył w słynnej wyprawie tysiąca na Sycylię.
Na początku 1863 roku Nullo wraz z kilkudziesięcioma innymi ochotnikami z Włoch postanowił wspomóc powstańców styczniowych. W Krakowie znalazł się w połowie kwietnia. W nocy z 3 na 4 maja na czele sześciusetosobowego oddziału polsko-francusko-włoskiego przekroczył granicę austriacko-rosyjską i połączył się z inną partią. O poranku powstańcy stoczyli drobną potyczkę.
Kolejnego dnia Rosjanie uderzyli o świcie. Pierwsza szarża została odparta, „poczem rozpoczął się obustronny ogień, trwający do godziny 2-giej po południu. Wśród tego ognia powstańcy z nieustraszoną odwagą rzucili się na piechotę moskiewską, która cofnęła się do pobliskiej wsi, skąd trudno ją było wypchnąć”. Nullo, który dowodził prawym skrzydłem, ruszył na czele ataku. Najpierw zastrzelono pod nim konia, kolejna kula dosięgła jego samego. Rana okazała się śmiertelna. „W szeregach powstańczych wszczął się popłoch i poczęto uchodzić” – opisywał Zieliński. Ci powstańcy, którzy nie polegli i nie dostali się do niewoli, przekroczyli granicę rosyjsko-austriacką.