Z deszczu pod rynnę – tak można określić powstańczą drogę oddziału „Wawra”. Józef Ramotowski postanowił przedostać się w Augustowskie przez województwo grodzieńskie. „W tym celu przeszedł Biebrzę i zatopiwszy za sobą promy, zanocował w Downarach już we województwie grodzieńskiem. W ten sposób wymknął się wprawdzie Wawer na razie Matniejewowi, lecz niebawem ujrzał się ściganym przez świeżą kolumnę moskiewską, mianowicie majora Dewela” – pisał w Bitwach i potyczkach 1863–1864 Stanisław Zieliński. Dewel prowadził ze sobą ok. pięciuset ludzi. Rosjanie dogonili powstańców na „bezleśnej drodze” między Jaświłami i Mikicinem. „Kozacy, rozrzuciwszy się po obu stronach drogi w odległości, na którą licha broń powstańcza nie donosiła, rozpoczęli skuteczny ogień przeciw powstańcom. Przy pierwszych zaraz strzałach wszczął się popłoch w oddziele, lecz niebawem udało się Wawrowi [...] zaprowadzić ład w oddziele i poprowadzić go dalej w porządku”. Rosjanie szli jednak w trop, nie dając możliwości Polakom na chwilę odpoczynku. „Kto stracił siły i nie mógł iść, ginął mordowany przez kozaków” – pisał Zieliński.
Powstańcom udało się uciec dopiero po dotarciu do Suchowoli, po przejściu ok. 20 km w ciągu siedmiu godzin. „Poznosiwszy mosty przy młynie, [„Wawer”] uwolnił się od pościgu, gdy żołnierz zupełnie już był wyczerpany, zrobiwszy w ciągu niespełna doby około 10 mil drogi błotnej i grząskiej”. W uciążliwej ucieczce powstańczy dowódca stracił nie tylko rannych i zabitych, ale też „wielu maruderów, którzy, zmęczeni lub zniechęceni, opuszczali szeregi, porzucając broń”. Po wyczerpujących walkach i ucieczkach „Wawer” dotarł w lasy augustowskie i postanowił dać odpocząć ludziom. Jego oddział liczył zaledwie trzystu żołnierzy. Wrócił do walki w drugiej połowie kwietnia.
fot. powstańcy styczniowi; 1863-1864; Biblioteka Narodowa