Przez kilka tygodni oddział Napoleona „Krzywdy” Rzewuskiego był największym w województwie sandomierskim. Sam dowódca jednak już w ostatnich dniach marca poprosił o dymisję lub urlop. Nie ma pewności w jakich okolicznościach opuścił oddział. Według jednego z powstańców zrobił to tuż po bitwie pod Oksą: „Krzywda tego samego dnia, nie czekając już decyzji Bosaka, po którą pojechałem, oświadczył, że rozpuszcza oddział, że niech każden myśli o sobie; sam zaś będzie chciał dostać się za granicę. Tak też zrobił i rzeczywiście udało mu się przebranemu dostać do Krakowa”. Sam Rzewuski sytuacje wspomina inaczej. „Autor Pam. Pows. twierdzi, jakoby mi przywiózł polecenie jenerała na piśmie, upoważniające mnie do rozpuszczenia oddziału. Zaprzeczać temu nie mogę, gdyż dziś wyszło mi to już z pamięci, zdaje mi się jednak, iż myli się pod tym względem, co opieram na fakcie tym, iż uzyskałem urlop, o który prosiłem, a nadto Bosak mianował moim zastępcą w dowództwie szwadronu przedstawionego przeze mnie kapitana Anderliniego” – pisał w pamiętnikach. Jednak, zdaniem anonimowego autora pamiętnika, kapitan Edward Anderlini dowódcą został samorzutnie. „Komendę nad resztką, objął sławny awanturnik, eks-żołnierz z francuskiej legji zagranicznej, niejaki Anderlini, który od początku powstania tłukł się po całem królestwie, służąc z początku powstania w piechocie, a jak tej nie stało, w kawalerji - i on głównie wpłynął na ostatnie postanowienie trzymania się nadal zbrojnie”. Włoch dowodził niewielką kilkudziesięcioosobową partią krótko. 8 kwietnia pod Bebełnem w obwodzie kieleckim stoczył potyczkę „ze szwadronem dragonów i kilkudziesięciu kozakami pod dowództwem kapitana Czerkuninowa i został rozbitym, straciwszy w zabitych, rannych i rozproszonych do 30 ludzi” – pisał w „Bitwach i potyczkach” historyk Stanisław Zieliński. Resztka oddziałku w liczbie ok. 20 powstańców dotarła do Ludyni ok. 10 km na wschód od Włoszczowej. Tam „zostały zaatakowane przez kilkudziesięciu kozaków, wysłanych z Włoszczowy. Śmiałą szarżą zmusili powstańcy moskali do ucieczki, lecz pomoc nadeszła z Włoszczowy zmusiła ich do odwrotu. W potyczce tej poległo kilku ludzi, między innymi wachmistrz Kamiński, który uchodząc, wpadł do młyna, gdzie zatarasowawszy się, bronił się długo, na koniec położywszy 2 moskali, trzecią kulą odebrał sobie życie”.