W tej krwawej i zaciętej bitwie najważniejsze było starcie o wzgórze. „O wzgórze to od tej chwili głównie się walka toczyła, lecz nieprzyjaciel rozumiał dobrze, że jeżeli je utrzyma, wszystkich mieć będzie. Rozpoczął się więc trzeci akt tej walki, najuparciej toczony. Ogień obustronny był niezmiernie silny” – pisał Stanisław Zieliński w Bitwach i potyczkach 1863–1864. Walka toczyła się od dłuższego czasu. Początkowo przewagę miały oddziały dowodzone przez płk. Karola Krysińskiego, lecz sytuacja zmieniła się po przybyciu kolejnych carskich oddziałów. W decydującej fazie starcia Rosjanie mieli dwukrotną przewagę w ludziach – 3 tys. żołnierzy, wspieranych przez dziesięć do dwunastu dział. Polacy, których było ponad dwa razy mniej, zostali otoczeni. „Myśleć o zwycięztwie już nie było można, chodziło tylko o to, aby się nie dać zgnieść […]. Każdy widział, że się trzeba przerżnąć lub zginąć” – pisał historyk. Polacy ponawiali atak na wzgórze. „Nie było okrzyków ani zachęcań, każdy szeregowiec pojmował, że mały ten lasek musi być jego cmentarzem lub portem, w którym znajdzie ocalenie. Trzy razy wydarł się z piersi naszych okrzyk radości, gdy dotykali tych sosen, tyloma kulami podziurawionych, i tyleż razy słyszano grzmiące »hurra« nieprzyjaciela, gdy wzgórze to odzyskał”. Powiódł się dopiero czwarty powstańczy szturm, przeprowadzony późnym wieczorem. „Wszystko w poszarpanych o krzaki łachmanach, czarne od dymu, z ostatkiem sił wtargnęło znów w lasek […]. Zaczęła się w samym lasku mordercza walka, strzałów już nie było, bo nabijać broni nikt nie miał czasu, kilka tylko dział sypnęło kartaczami i kilkanaście rewolwerowych strzałów huknęło” – pisał Zieliński. Walki trwały także po zmroku. „Zgrzyt kos i bagnetów, krótkie wykrzykniki i szelest przyspieszonych oddechów, a wśród tego z początku jeden, potem kilka głosów, potem las cały ozwał się bezładnym chórem: »Święty Boże! Święty mocny!«... Już nie żadna manifestacyjna ani polityczna pieśń. Lud polski w godzinę śmierci przypomniał sobie śpiew, z którym od dzieciństwa przed ołtarzami co niedzielę na kolana padał. Już ciemno było prawie, gdy powstańcy zostali panami wzgórza i lasku” – dodaje historyk. Dzięki zdobytemu wzgórzu oddziały mogły się bezpiecznie wycofać. Straty Polaków w bitwie wyniosły ok. 150 zabitych i rannych, straty Rosjan, jak szacował Zieliński, były dwukrotnie większe.