Długo wymykał się Junosza rosyjskim oddziałom. Od czasu do czasu boleśnie się im odgryzając. Władysław Kopaczyński miał 20 lat, gdy wybuchło powstanie. Jego dziadek był majorem Księstwa Warszawskiego, ojciec walczył w powstaniu listopadowym. Władysław do oddziału w powiecie opoczyńskim zgłosił się niemal tuż po wybuchu zrywu. Szybko został awansowany na podoficera. Został też przydzielony do formacji żandarmów. Wiosną był już podporucznikiem, w tym czasie pełnił m.in. funkcje adiutanta dowódcy oddziału i kierował kancelarią. Pod koniec czerwca po rozbiciu partii, w której walczył, stanął na czele niedobitków. Jesienią został dowódcą żandarmerii województwa krakowskiego. Brał udział w bitach pod Iłżą i Opatowem. Jak pisał we wspomnieniach sam dowodził w sześciu bataliach. Pierwszą z nich była potyczka pod Goździkowem 30 czerwca 1863. Wiosną otrzymał awans na majora i rozkaz od gen. Józefa Hauke-Bosaka, by wytrzymał do 10 maja, gdy miały pojawić się nowe oddziały. Rosjanie tropili Junoszę wytrwale. 28 kwietnia zaatakowali jego ugrupowanie w Bebełnie w obwodzie kieleckim. „Ustawiwszy jeden pluton za domami, Junosza wstrzymywał nim nieprzyjaciela, sam zaś z drugim plutonem poszedł w tyraliery na drodze, którą szli moskale. Po pół godzinnem strzelaniu, widząc, że nieprzyjaciel się waha, sformował Junosza oddział do szarży” – pisał Stanisław Zieliński, w „Bitwach i potyczkach”. Rosjanie cofnęli się za pobliskie bagna. Dwa dni później pod Żeleźnicą starł się ze 100 osobowym carskim oddziałem. „W szarży na pałasze otrzymał Junosza plac boju, mając 2 zabitych i 3 ciężko rannych. Moskale stracili w zabitych dowódzcę i 5 szeregowych” – pisał Zielińśki. Starcie pod Pińczowem było jego ostatnim. Kilka dni później zgodnie z rozkazem rozpuścił oddział, „na dni 20, aby go już nie zebrać na nowo” – jak konstatował historyk. Następnie przekroczył kordon austriacki. Osiadł w Galicji na stałe. Zmarł w 1901 r.