„Dziś dowiaduję się, że jutro mój koniec na ziemi” – napisał w krótkim liście do żony Jan Jeziorański. Dopiero dzień przed egzekucją władze carskie powiadomiły go o wydanym pod koniec lipca wyroku. „W przeddzień egzekucyi d. 4-go Sierpnia podążyły do cytadeli rodziny i przyjaciele. Były żony z dziećmi i matki” – pisała siostra innego skazanego Rafała Krajewskiego. O trzeciej popołudniu skazanych wprowadzono do oddzielnej celi, gdzie oczekiwali najbliżsi. Za nimi weszli tylko oficerowi, pozostawiając strażnika za drzwiami. „Poprzednie widzenia odbywały się przez kratę, pierwszy to i ostatni raz mogliśmy go otoczyć i z blizka powitać” – pisała siostra Krajewskiego. Wizyta nie trwałą długo. „Pod pierwszem bolesnem wrażeniem staliśmy jak w ziemię wrośnięci, tłumiąc ból całą siłą woli, uprzedzeni przez niego listownie, aby mu dodać a nie odbierać odwagi. Żadna też z czterech sióstr nie wydała jęku ani szlochu, co piersi rozrywał i nie dał wymówić słowa”. Krajewski próbował podtrzymywać bliskich na duchu mówiąc, że nie boi się śmierci. Rozliczył się też po części z powstaniem. „Konspiracja nas gubi; nie konspirujmy więcej, ale pracujmy wszyscy; jak konspirujemy, to walczymy przeciw Moskalom z pomocą diabła, pracując nieustannie walczymy przeciw nim z pomocą Boga. To moje ostatnie wyznanie polityczne”. Później rozdał drobne przedmioty na pamiątkę. Poprosił też, by bliscy towarzyszyli mu w ostatnich chwilach. „Przyjdźcie więc na plac stracenia, ale tylko kto odważny; kto się nie czuje w mocy niech nie przychodzi…”. Następnie przybyłych pobłogosławił. Wieczorem napisał ostatni list. „Widziałem was - czuję że dusza moja wyrwała się z ciała, żeby obcować z wami tak, jak to zawsze czynić będziemy; dałem wam już wszystko com miał - dałem wam na zawsze”. Egzekucja 5 członków rządu Narodowego odbyła się 5 sierpnia o godz. 10.