Romuald Traugutt energicznie zaprowadzał porządki nie tylko organizacji konspiracyjnej w Królestwie Polskim. „W chwili, gdy obejmował władzę, panował w Galicji chaos: lokalne organizacje białe i czerwone, władze narodowe wojskowe i cywilne, agenci Chmieleńskiego i Mierosławskiego zwalczali się i podkopywali wzajemnie pod okiem austriackiej policji i carskiego wywiadu” – pisał prof. Stefan Kieniewicz w książce Powstanie styczniowe. Obawiano się też powrotu Czerwonych do rządu. Traugutt został uznany przez większość środowisk za swojego – lub przynajmniej zaakceptowano go. Już 9 listopada wydano więc dekret powołujący Wydział Rządu Narodowego w zaborze austriackim. Ukonstytuował się 1 grudnia. „Rząd Narodowy, powołując do władzy obywateli miejscowych, głosowaniem prowincyi Rządowi wskazanych jako do kierownictwa spraw, wewnętrznych tej części Polski najwłaściwszych, odpowiedział wymaganiom politycznym wyjątkowego położenia ziem polskich, zabór austryacki stanowiących i złożył dowód wysokiego zaufania, jaki w bezwarunkowym patryotyzmie i dojrzałości politycznej mieszkańców tej ziemi pokłada” – napisano w jednym z pierwszych dokumentów wydanych przez wydział. „Po dokonaniu powyższych zmian przystąpiono natychmiast do organizacyi miast i miasteczek, do rozwiązania stowarzyszeń, które działały na swoję rękę ze szkodą publicznego porządku, siejąc niezadowolenie i nieufność do władz narodowych; zreorganizowano policyę i zaczęto wciągać duchowieństwo do prac narodowych. Jednem słowem, korzystając z nauki przeszłości, usunięto mnóstwo dawnych usterek i wysłano parę oddziałów (Niemiry, Dobrowolskiego), a w ogóle wprowadzono w administracyi większy ład, porządek i większe zaufanie” – pisał 30 lat po powstaniu płk Jan Stella-Sawicki „Struś”. Wydział zajmował się przerzutem małych grup ochotników oraz broni do Królestwa i jednocześnie starał się hamować ruchy próby wzniecenia powstania w Galicji. Traugutt nie planował rozszerzenia zrywu, nie wykluczał go jednak w przypadku rozpoczęcia wojny europejskiej.