Tragiczny koniec morskiej wyprawy. Próba desantu na Mierzei Kurońskiej

Podziel się w social media!

Przeczytanie tego artykułu zajmie 2 min.
Autor: Łukasz Starowieyski
11 VI 1863

„Piszę do pana przybity. Straciłem wszystkich przyjaciół i tylko cudem uratowałem się” – pisał Henryk Rougemont, uczestnik wyprawy morskiej, która miała przewieźć zakupioną w Anglii broń i amunicję oraz ochotników do walki w powstaniu na Litwie. Z parowca „Ward Jackson” najpierw uciekła angielska załoga, później statek przebywał w Malmö, gdzie Szwedzi zarekwirowali przewożony towar. Teofil Łapiński, dowódca wyprawy, postanowił dokonać przynajmniej desantu ochotników. Planował go na Mierzei Kurońskiej, niedaleko Kłajpedy i w pobliżu granicy prusko-rosyjskiej. Ochotnicy wsiedli na szkuner „Emilia”. Statek podpłynął pod należące do Prus wybrzeże popołudniu. „Wziąwszy dwóch majtków, dwóch żołnierzy marynarzy i podporucznika Malinowskiego, przebranych po cywilnemu w odzież żeglarzy, wsiedliśmy do mniejszej łodzi i udaliśmy się na ląd. Wysiadłszy na brzeg wybiegłem na piaszczysty pagórek, aby rozpoznać drogę” – pisał Łapiński. Po rekonesansie wrócił na statek. Desant rozpoczął się późnym wieczorem. Do brzegu wyruszyły dwie szalupy powiązane liną. „Zaledwie weszliśmy do łodzi, gdy poczęła się do niej wlewać woda przez dno. Jednak opanowała nas radość, i wielu z młodych wojaków, którym za kilka minut sądzone było umrzeć, żartowało z przygotowanej dla nas kąpieli dla nóg” – relacjonował Rougemont. Niestety, warunki w nocy zmieniły się, wiatr idący od lądu wzbudził spore fale, a łódź coraz bardziej nabierała wody. „Jak gdyby tylko burza na nas czekała, wiatr zerwał się silny i woda coraz więcej się burzyła” – pisał Łapiński. „Była to chwila pełna grozy. Trzydziestu dwóch ludzi wznosiło wzrok z rozpaczą do nieba, a Bóg słuchał ich niemych i uroczystych modlitw. Wtem fala pokryła wszystko” – dodawał Rougemont, który, jak sam pisze, pierwszy wyskoczył z łodzi, w wodzie odciął pas z nabojami i płaszcz. W sumie z 32 ludzi ocalało zaledwie ośmiu. „Trzymaliśmy się na wodzie przez dwie godziny” – dodawał. Próby desantu nie ponowiono, zdecydowano się za to na odejście w stronę Gotlandii, „gdzie szwedzka gwardia narodowa wzięła nas za piratów i wysłała do wsi Klinthamn” – pisał Rougemont. Łapiński o piratach nie pisze. Potwierdza, że zostali internowani, a następnie odesłani do Anglii.

 

Zobacz także

13 X 1864

To była niezwykle głośna ucieczka. Choć nie miała nic wspólnego z udziałem w powstaniu, czy kwestiami politycznymi. „Uciekł z Warszawy…

12 X 1864

Było ich ledwie 42 – tak o ostatnim oddziale powstańczym na Żmudzi pisał Stanisław Zieliński, autor „Bitew i potyczek 1863-1864”.…

09 X 1864

Gdyby nie on przebieg granicy Polski i Niemiec na Śląsku niemal na pewno byłby inny. „My Niemcy, nie mamy czego…