Cztery dni upłynęły od przedstawienia Ludwikowi Mierosławskiemu propozycji dyktatury do finalizacji rozmów. Według niektórych źródeł generał stawiał sporo warunków „Jenerał takiego krzyża odmówić nie mógł, ale samo z siebie wynikało, że go wszyscy dobrzy Polacy słuchać będą, a mianowicie że powstanie rozwijać się będzie od początku do końca według zasad, prawideł i regulaminów objętych w Instrukcyi Powstańczej, którą jeszcze stojąc na czele sprzysiężenia narodowego, jenerał w kilku tysiącach exemplarzy rozesłał był do najdalszych prowincyj Polski, ażeby każdy związkowy mógł z nią się gruntownie obeznać” – pisał Eustachy Petyon, jeden ze stronników Mierosławskiego. Ostatecznie do podpisania dokumentów doszło po przybyciu do Paryża drugiego wysłannika rządu, Władysława Daniłowskiego. Emisariusze w imieniu władz zobowiązali się do wystawienia na przyjęcie dyktatora dwóch oddziałów: „1. Po stronie zaboru pruskiego czy austriackiego – najmniej 200 wyborowych, dobrze uzbrojonych w broń palną ludzi i 20 wozów z zaprzęgiem dla sprzętu wojennego. 2. Po stronie Królestwa znaleźć się miała siła – dostateczna, ażeby mimo wszelkich zagrożeń akurat stawiła się na punkt omówiony”. Mierosławski z kolei napisał: „Na wezwanie Rządu Tymczasowego Narodowego z dn. 25 I 1863 r. stawię się w warunkach wykonalności przez pełnomocnika tegoż rządu, Władysława Janowskiego, ułożonych i spisanych”. Nie jest pewne, kiedy Mierosławski miał się pojawić w Królestwie. Sam we wspomnieniach pisze, że obiecał się stawić „w połowie lutego”. Stanisław Krzemiński, jeden z emisariuszy rządu, zanotował: „czas na to wszystko do chwili wkroczenia będzie trzytygodniowy”. W pamiętnikach jednego z członków rządu pojawia się też termin trzydniowy. Ostatecznie Mierosławski przekroczył granicę Prus 17 lutego, sześć dni później, po kilku porażkach i buncie w jego oddziałach w obozie, opuścił Królestwo. 11 marca powstańcze władze ogłosiły dyktatorem gen. Mariana Langiewicza.