Nie wszystkie oddziały powstańcze walczyły z wojskiem carskim. Część – żandarmeria – miała przede wszystkim inne zadania: zbierania podatków, ale także karania zdrajców czy przeciwników powstania. Takimi były zapewne niewielkie partie kapitana Jana Przybyłowicza, por. Kontantego Kraszewskiego oraz ppor. Ciszewskiego. Połączone oddziałki, liczące w sumie ok. siedemdziesięciu ochotników, zostały wysłane do Dźbowa w pobliżu Częstochowy z misją zaprowadzenia porządku. Tam Rosjanie zaopatrzyli w broń dwunastu chłopów, tworzących tzw. straż wiejską. Do jej zadań należeć miało m.in. aresztowanie powstańców. Gdy partyzancki oddział przybył do wsi, część chłopów otworzyła ogień. W wyniku strzelaniny zginęło dwóch włościan. Schwytano czterech, którzy zostali potem powieszeni. Tych, którzy się poddali, ułaskawiono, dwaj wstąpili nawet do oddziału powstańczego. Akcja żandarmerii postawiła na równe nogi okoliczne rosyjskie garnizony. „Wysłali moskale na wiadomość o egzekucyi w Dzbowie kilka kolumn, razem około 800 ludzi z Wielunia, Krzepic i innych miejscowości” – pisał Stanisław Zieliński, autor Bitew i potyczek 1863–1864. Jedna z rosyjskich kolumn dogoniła odpoczywających powstańców w lesie pod Mazówkami, w powiecie kłobuckim na Śląsku. „Przez 2 godziny garstka powstańców mężny stawiała opór, lecz ostatecznie ulec musiała przewadze liczebnej nieprzyjaciela; 15 poległo na placu, 23 było rannych, a 17 dostało się do niewoli, między nimi podoficer (podporucznik ?) Szefer (Feter), powieszony natychmiast przez moskali” – pisał Zieliński. Rosjanie dobijali rannych – jak pisze Zieliński – „podrzynając im gardła”. Niewielu udało się, walcząc kolbami i bagnetami, przebić się i ujść do lasu. Ciszewski zginął w bitwie. Kraszewski i Przybyłowicz zostali pojmani nieco później. Obaj zostali skazani na śmierć za dokonanie egzekucji na chłopach i powieszeni 12 października Dźbowie.