To miała być śmierć za zdradę powstania. „Wydział jednomyślnie wydał odezwę do Domejki, skazując go na śmierć, gdyby chciał podpisać adres, wyrok ten i ja podpisałem” – pisał we wspomnieniach Jakub Gieysztor, przewodniczący Wydziału Wykonawczego na Litwie. „Inaugurując na Litwie swój system terroru Murawjow postanowił złamać powstanie nie tylko fizycznie, ale i moralnie” – pisał prof. Stefan Kieniewicz w monografii Powstania Styczniowego. Jednym z rozwiązań miało być podpisanie przez marszałków gubernialnych adresu wiernopoddańczego do cara, w którym mieli potępić „czyny partii rewolucyjnej” oraz uznać Litwę za nienaruszalną część Rosji. W przeciwnym razie groziła im konfiskata majątku. Marszałek Aleksander Domeyko próbował tylko targować się w kwestiach redakcyjnych. Jego zachowanie mogło stać się przykładem dla innych. Trybunał rewolucyjny już 25 czerwca ogłosił Domeykę zdrajcą wyjętym spod prawa. „Strach przed Murawjowem okazał się jednak silniejszy; adres wraz z Domeyką podpisało 14 właścicieli ziemskich, a termin doręczenia aktu generał-gubernatorowi wyznaczono na 8 sierpnia”. Dzień przed doręczeniem podpisano wyrok na niego. Trzy dni później przysłany z Warszawy sztyletnik zaatakował Domeykę w jego gabinecie, zadając mu kilka ciosów. Informacja o tym dotarła do Gieysztora następnego dnia, podczas narady z członkiem Rządu Narodowego Oskarem Awejde. „Odmykają się drzwi i wchodzi w pełnym mundurze Małachowski i raportuje, że Domejko w tej chwili zabity. Wykonał dekret przybyły z Warszawy Bieńkowski [...] Awejde cieszy się, że dekret został wykonany, ja, nie żałując Domejki, uważałem, że chociaż ta kara powstrzymać może dalsze adresy, to zawsze fakt podania adresu spełniony [...]. Zacna Tekla niespełna w godzinę wraca z [...] wiadomością, że Domejko żyje, tylko lekko ranny” – pisał Gieysztor. Dwa dni później policja zatrzymała Gieysztora. „Teraz dopiero w Wilnie rozszalał się terror. Murawjow kazał chwytać, jako podejrzanych o zamach licznych młodych blondynów, kazał też stracić kolejno 4 rzekomych sprawców, zanim wreszcie został ujęty i powieszony Bieńkowski wraz z dwoma jeszcze wspólnikami. Za nieudany zamach wystawiono więc 7 szubienic” – reasumuje prof. Kieniewicz.