To mogła być jedna z najbardziej spektakularnych akcji całego powstania. „W cytadeli zawiązał spisek w porozumieniu z siedzącym obok niego Bronisławem Szwarcem, człowiekiem również jak on odważnym i zdeterminowanym [...] celem ucieczki z więzienia, i to nie tylko ich dwóch, ale i wszystkich znajdujących się więźniów, a może nawet opanowania cytadeli” – pisał członek rządu Józef Janowski o planie Jarosława Dąbrowskiego „Łokietka”. Były oficer wojsk carskich i jeden z najważniejszych działaczy czerwonych był więziony w Cytadeli od kilku miesięcy. Już wcześniej znano jego brawurę – opracował m.in. plany porwania wielkiego księcia Konstantego i opanowania Modlina. Rząd Narodowy, któremu informacje przekazywała narzeczona „Łokietka”, początkowo się wahał. „Po rozpatrzeniu tego szalonego projektu przyszliśmy do przekonania, że chociażby nie udało się Dąbrowskiemu opanować cytadeli, to ucieczka choć części więźniów i Dąbrowskiego i Szwarcego może się udać i że pozyskanie dla powstania tak dzielnego oficera byłoby bardzo pożądane” – notował Janowski. Ostatecznie spełniono więc żądania Dąbrowskiego. Dostarczono mu do celi pistolet, a także nakazano formowanemu oddziałowi powstańczemu „Dzieci Warszawy” przejść jak najbliżej twierdzy.
Dąbrowski planował wzniecenie buntu w noc z Wielkiej Soboty na Wielką Niedzielę, „opierając się na zwyczaju powszechnego upijania się Moskali w tym dniu”. Tego wieczora słabo uzbrojony i niedoświadczony oddział „Dzieci Warszawy” znalazł się pod Warszawą. Forpoczta dotarła nawet na Wawrzyszew, ok. 5 km od twierdzy. Nie ma pewności, dlaczego do buntu nie doszło. Pewne jest, że Rosjanie, być może ostrzeżeni, wzmocnili straże i czujność. Otrzymali też informację o przebywającym na obrzeżu Puszczy Kampinoskiej oddziale. Choć w poniedziałek 13 kwietnia Rząd Narodowy wydał rozkaz odwrotu, następnego dnia carskie wojska dogoniły partyzantów i doszczętnie rozbiły ugrupowanie.