Był prostym gazdą, pasł owce w Tatrach Bielskich i Dolinie Kieżmańskiej. Opór i walka o swoje doprowadziły go na konferencję pokojową do Paryża, a także do spotkania z prezydentem Stanów Zjednoczonych. To swoje – to przyłączenie Orawy i Spisza do Polski po I pierwszej wojnie światowej.
Droga na światowej salony była dla Halczyna mocno okrężna. Miał nieco ponad trzydzieści lat, gdy wyjechał za chlebem do Stanów Zjednoczonych. Wrócił po siedmiu latach. Podczas I wojny służył w armii austro-węgierskiej. O polskość rodzinnych terenów dbał już wcześniej. W rodzinnym Lendaku założył polską bibliotekę. Po rozpadzie Austro-Węgier, Spisz i Orawa stały się przedmiotem sporu między Polską i Czechosłowacją. Halczyn włączył się pracę Narodowego Komitetu Obrony Spisza, Orawy, Czadeckiego i Podhala. Górale spotykali się z każdym, kto mógł wpłynąć na ich sprawę – z wysłannikiem aliantów płk. Harrym Wadem, z premierem Ignacym Paderewskim, z przedstawicielami misji sprzymierzonych w Polsce. Rezultatem działań, było wysłanie górali na konferencję wersalską, która miała ustanowić nowy porządek świata po I wojnie światowej. Gazdowie, ubrani w stroje ludowe, stali się sensacją. Pisała o nich prasa, wystąpili nawet w kronice filmowej. „Ci dwaj delegaci ze Spisza i Orawy nie są uczonymi dyplomatami. Są to górale, prości gazdowie, którzy posiadają niewinną, ale bardzo stanowczą duszę – pisali dziennikarze. – Kochają swoje skalne Podhale, swoje zagony, swoje stada owiec, a ponad wszystko są przywiązani do swojego ubrania, w którem i do Paryża przybyli”. Kulminacją popularności była audiencja u prezydenta USA. Górale szli w dobrych nastrojach. Halczyn mówił, że przyśniło się, iż go „świnia pocałowała, a to nalepsy znak”. Wizyta trwała osiem min. Woodrow Wilson obiecał: „O ile to będzie ode mnie zależało, zrobię wam to!”. Obietnica nie została zrealizowana. Początkowo kwestię tę miał rozstrzygnąć plebiscyt. W lipcu 1920 roku, gdy wojska sowieckie podchodziły pod Warszawę, Rada Ambasadorów przyznała jednak terytorium Czechosłowacji. Halczyn, obawiając się represji, nie wrócił w rodzinne strony. Zamieszkał w Nowym Targu, gdzie pracował jako drwal. Do Lendeka wrócił dopiero po ogłoszeniu przez Czechosłowację amnestii. Zmarł w 1932 roku.
Na zdjęciu gazda Wojciech Halczyn. Fot. Wikimedia Commons