„Jest to człowiek w sile wieku liczący mało co nad lat 30, zdolny oficer, człowiek pojedynczy i nie bawiący się w sztaby [...]” – czytamy w jednej z ówczesnych relacji. „Ubrany jak najskromniej w surducie i zwykłej czapce ośmiokątnej, z pałaszem u boku i rewolwerem na sznurze bez żadnych odznak, energiczny, waleczny, troskliwy o swych podwładnych [...], jest też szanowanym i kochanym przez swoich żołnierzy”.
Był jednym z najbardziej wytrwałych powstańczych dowódców, o jego wyczynach krążyły pieśni: „Ej, Marcinie Lelewelu/ Nie chmurz Twego czoła/ Bo choć nas tu jest niewielu/Każdy z nas zawoła: Wodzu Lelewelu, licz na nasze męstwo/ My gotowi zginąć, by Bóg dał zwycięstwo”. Marcin Borelowski, mistrz studniarski, przed wybuchem powstania należał do Czerwonych. Organizował policję narodową i gromadził broń. Szybko stał się jednym z najważniejszych dowódców powstania. Wyróżniał się ruchliwością i szybkim odtwarzaniem oddziału. „Dwóch Lelewelów zabito, a może nawet trzech, a mimo to Lelewel dowodzi bandą w gub. Lubelskiej” – donosił Konstanty w liście do cara w lipcu. W sumie Borelowski odbył cztery kampanie. Ostatnią rozpoczął w nocy z 25 na 26 sierpnia, po przekroczeniu granicy austriackiej. 3 września, połączywszy się z oddziałem Kajetana Cieszkowskiego, rozbił Rosjan w bitwie pod Panasówką. Do kolejnego starcia ze ścigającymi oddział carskimi żołnierzami doszło pod Batorzem. Początkowo „Lelewel” nie chciał ponoć przyjmować bitwy, ale uległ po namowach oficerów sztabowych. Pozycja była dogodna, Polacy zajęli dwa zbocza wąwozu. „Zająwszy tak stanowisko, po upływie ćwierć godziny usłyszeli powstańcy dziki krzyk moskwy. Rozpoczął się obustronny ogień – i ogromny popłoch w szeregach polskich. Oddział Ćwieka opuszcza prawe skrzydło – moskwa zajmuje opuszczoną pozycyę – [...] Ogień idzie o kilkanaście kroków” – pisał Jan Kanty Turski w wydanej już 1863 roku biografii „Lelewela”. Również wśród bezpośrednich podkomendnych Borelowskiego zaczyna się popłoch. „Lelewel” zastępuje drogę uciekającym. „Wtedy to kula ugodziła go w nogę a druga z wąwozu puszczona przeszła przez czaprak i uwięzła w brzuchu. Lelewel zachwiał się na koniu, wołając na Stępnickiego: »Ratuj!« – Pobiegł Stępnicki, a pułkownik leżał już na ziemi [...] umierając już prawie mówił do nich: »Bijcie chłopcy moskala, a za moją duszę dajcie na mszą świętą«”. Chwilę później zginął też szef sztabu Węgier Valisz. Informacja o śmierci dowódców powoduje popłoch. „Śmierć Lelewela była dla nich hasłem przegranej” – podsumowuje Turski. Borelowski miał 33 lata.