„Nie do uwierzenia. Od dawna, może od 2 lat, pod nosem nas wszystkich spiskowcy zbierają się co dzień na dworcu kolejowym, by odbierać i ekspediować korespondencję powstańczą” – wrzeszczał namiestnik Królestwa Polskiego, gdy poinformowano go o przejęciu poczty Rządu Narodowego. Fiodor Berg wierzył, że dzięki wprowadzonemu w Królestwie terrorowi zwalczył konspirację, toteż informacja o przejęciu powstańczej poczty musiała być dla niego prawdziwym szokiem. Nie ma pewności, jak doszło do nagłej rewizji na Dworcu Wiedeńskim. Walery Przyborowski, powstaniec i historyk zrywu, nie wykluczał donosu. „Zdarzyło się właśnie tego dnia, że policmajster Berchman, zapewne wskutek denuncyacyi, dokonał rewizyi na kolei, aresztował wielu urzędników i ową nominacyę i instrukcyę dla Przybylskiego zabrał ,także on jej nie otrzymał” – pisał w związku z nominacją Wacława Przybylskiego na stanowisko komisarza nadzwyczajnego poza granicami zaboru moskiewskiego (patrz notka z 6 grudnia). Przedstawiciele rządu zlekceważyli wydarzenie. „Skutkiem jakiejś denuncjacji […] policja moskiewska aresztowała na dworcu kolei warszawsko-wiedeńskiej urzędnika kolei Stryckiego, który zajmował się ekspedycją papierów Rządu Narodowego; przy rewizji w biurze zabrano wiele papierów, a między niemi nominację i instrukcję dla Przybylskiego. Wypadek ten nie miał żadnych złych następstw, tylko Rząd musiał inną drogą przesłać te papiery” – pisał Józef Janowski, członek Rządu Narodowego. Namiestnik Berg wyciągnął jednak z tego wnioski. Jak pisał w liście do cara Aleksandra II, okazało się, że „jedno z centrów rozległej konspiracji polskiej mieści się jeszcze w Warszawie, że sprzysiężeniem nie kieruje, jak myślano, kilku lekkomyślnych młodzików, lecz że jest ona w ręku dojrzałych rewolucjonistów o bardzo rozległych stosunkach”.