Długo pozostawał ks. Stanisław Brzóska zupełnie nieuchwytnym. Wśród rosyjskich żołnierzy zaczęto mówić nawet o nim „Duch”, „który przy pomocy włościan i zaściankowej szlachty trzymał się (…) posługując się przytem najradykalniejszym terroryzmem” – pisał Mikołaj Berg, rosyjski dziennikarz, historyk i kronikarz powstania. Mylnie twierdząc jednocześnie, że do aresztowania księdza doszło już wiosną 1864 r. Na informację o miejscu schronienia oddziału Rosjanie wpadli dopiero w październiku, dzięki zeznaniom wydobytym od jednego ze schwytanych żołnierzy Brzóski. Z Warszawy wysłany został silny oddział dońskich kozaków pod dowództwem doświadczonego w wyłapywaniu i rozbijaniu powstańczych oddziałów, majora Zankisowa. Ekspedycja zakończyła się niepowodzeniem, Brzóska wraz ze swoim 40 osobowym oddziałkiem – ostrzeżony zawczasu – zdołał ujść cało z kryjówki na wyspie umiejscowionej wśród bagien. Zankisow nie zamierzał wracać jednak z pustymi rękami. Zapewne efektem przeczesywania okolicy były kolejne zatrzymania. Według akt rosyjskich w carskie ręce wpadło w tych dniach 4 powstańców. Wszystkich aresztowano za „powiązania”, lub „należenie” do „bandy Brzóski”. 3 z nich dostało się w rosyjskie ręce już 21 października. Zostali później skazani na katorgę, osiedlenie na Syberii, lub roty aresztanckie. Brzóska utrzymywał niewielki oddział do grudnia. Próbował nawet kontaktować się z Rządem Narodowym w Warszawie. Kurierka przywiozła mu listy pozwalające na zbieranie podatków z okolicznych majątków na dalszą walkę. Pod koniec roku rozpuścił jednak swoją partię. Sam dostał się w ręce Rosjan w kwietniu 1865 r. Skazany na wyrok śmierci został powieszony w publicznej egzekucji w maju.