Rosyjska pętla coraz mocniej zaciskała się wokół wielu powstańczych oddziałów. Tak było choćby w obwodzie przasnyskim. „Napierani ze wszystkich stron przez 5 dni, starali się powstańcy wywinąć z matni” – pisał Stanisław Zieliński w Bitwach i potyczkach 1863–1864. Co gorsza, powstańcy stracili lubianego i skutecznego dowódcę – mjr. Konstantego Rynarzewskiego, zmarłego od ran w wygranej bitwie pod Żeleźnią. W sumie połączone partie powstańcze liczyły, według Zielińskiego, ok. dziewięciuset osób – byli to powstańcy z Litwy - oddziały złożone z miejscowych Kurpiów. Przeciw nim wysłano znaczne siły rosyjskie. Z samego Przasnysza wyruszyła kolumna licząca ok. sześciuset żołnierzy, silne posterunki obsadziły też przeprawy rzeczne. Jak często w czasie powstania, Polakom zabrakło też koordynacji. „Oddział VII i jazda Ziembińskiego oddaliły się jeszcze przed spotkaniem, pozostał więc tylko oddział Lenartowicza, a spod Rynarzewskiego kapitan Ostaszewski, porucznik Koźmiński i jazda Nemetyego” – dodawał Zieliński. Sama bitwa miała kilka odsłon. „Zaatakowana niedaleko Tyczka piechota powstańcza przeprawiła się szczęśliwie przez Rozogę, zabiwszy moskalom 10 ludzi, a sama bez strat ruszyła ku Niedźwiedziowi. Jazda natomiast nie znając miejscowości, uchodząc ku Drążkowi wpadła w błota, przyczem straciła 35 koni, mając podczas przeprawy 4 ludzi rannych”. W tej sytuacji Lenartowicz, „widząc niemożność stawienia czoła moskalom, zakopawszy broń, rozpuścił oddział i dopiero pod koniec grudnia na nowo począł się krzątać koło organizowania świeżych szeregów” – dodawał Zieliński. Resztki jazdy ścigane przez Rosjan przeszły granicę pruską.