Czy był to błąd dowódcy, czy przemyślana, lecz ostatecznie mylna strategia? „Pozycję mieliśmy nie bardzo dobrą, przecież pod zasłoną boru mogliśmy się bronić i długo utrzymywać – wspominał Wiktor Jaworski, uczestnik bitwy, ale także przedstawiciel rządu. – Dlaczego Skowroński pozycję tę opuścił i zamienił na gorszą, czy zamierzał przebić się przez Moskwę i wyjść z otoczenia? Nie umiem powiedzieć [...]. Dosyć że opuściliśmy stanowisko pod borem, które zajął nieprzyjaciel i ponieśliśmy zupełną porażkę, która była największą i stanowczą klęską dla łęczyckiego powstania”. Dowódca mjr Robert Skowroński walczył w powstaniu praktycznie od początku. W wielu starciach wykazał się odwagą. Teraz postanowił przyjąć bitwę na otwartym polu, jego przeciwnikiem była niezwykle silna kolumna rosyjska złożona z siedemnastu rot pieszych i kilku szwadronów jazdy. Mimo tego, według Stanisława Zielińskiego, autora Bitew i potyczek 1863–1864, „bój otwarty silnym ogniem tyralierskim z obu stron, świetne z początku zapowiadał rozwiązanie”. Polacy odpierali ataki do chwili, gdy z boku ich pozycji pojawiła się rosyjska piechota. „Polacy zmienili front i za wsią wywiązała się krwawa kilkugodzinna potyczka, w której żołnierze polscy dobrze walczyli. Lecz wczesne odstąpienie majora Skowrońskiego ze swoim oddziałem zmusiło i Szumlańskiego do odwrotu z wyczerpanym od znużenia żołnierzem” – pisał Zieliński. Jaworski dodaje, że około godziny 9:30 Skowroński opuścił pole bitwy przed jej zakończeniem w grupie trzydziestu jeźdźców. Walki trwały do południa i zakończyły się klęską Polaków. „Nie czytałem tłumaczenia się jego z zarzutów poczynionych przez miejscową organizację, a które miał przesłać do Rządu Narodowego” – pisał Jaworski. Pewne jest, że Skowroński po rejteradzie został pozbawiony dowództwa, a nawet oddany pod sąd wojenny. Po wygranej bitwie Rosjanie dobijali rannych, a wieś wraz z kościołem i folwarkiem spalili. Zamordowany został m.in. proboszcz miejscowej parafii.