Wystarczyło przejąć rządowe pieczęcie, by zagarnąć powstańczą władzę. Tak postąpili kilka dni wcześniej Czerwoni. Dotychczasowy Rząd Narodowy co prawda zastanawiał się, czy nie sporządzić nowych pieczęci i wypowiedzieć walkę zamachowcom, uznał jednak, że takie działanie może zaszkodzić powstaniu i ustąpili. Problem w tym, że spiskowcy nie mieli pomysłu, co zrobić ze zdobytą władzą. „Usunięcie rządu okazało się dziecinnie proste; trudniejsze okazało się utworzenie nowego. Nikt spośród zamachowców – młodych, niewykształconych ludzi – nie czuł się kompetentnym do objęcia władzy i nie miał także pewności, czy biurokracja powstańcza zechce im służyć pomocą” – pisał prof. Stefan Kieniewicz. Kandydatów do nowego rządu szukano w warszawskiej organizacji miejskiej. Ponoć przewinęło się ich kilkunastu. W końcu znaleziono dwóch: 41-letniego adwokata Piotra Kobylańskiego, który – jak go określał Kieniewicz – „był okazem radykała-książkowca, chętnego do perorowania przy kieliszku”, oraz rok starszego urzędnika sądowego Erazma Malinowskiego, który miał powiedzieć, że wchodzi do rządu w roli pośrednika, „żeby się ludzie nie pozarzynali”. Wkrótce dołączył do nich Franciszek Dobrowolski, urzędnik Rady Stanu, w powstaniu pełniący funkcję naczelnika cywilnego powiatu rawskiego. To on – zaznaczał Kieniewicz – „był w tej trójce jedynym człowiekiem dorzecznym”. Tradycja nazwała ich „rządem czerwonych prawników”, choć żaden z nich nie był radykałem. Nie mogąc sobie jednak poradzić z bieżącym urzędowaniem, postanowiono zaprosić do gabinetu dwóch przedstawicieli poprzedniego – Oskara Awejde i Józefa Jankowskiego. Nowe władze wydały odezwę, w której zapewniły, że jego celem jest „wyjarzmienie Ojczyzny, zapewnienie bytu politycznego i wolności osobistej synom tej ziemi”, a także powiększenie liczby oddziałów, z których „wykwitnie, da Bóg, w krótkim czasie armia narodowa”. Charakterystyczne, że ani słowem nie zająknięto się na temat zmiany rządu. Jednym z niewielu zrealizowanych planów „czerwonych prawników” było utworzenie na początku czerwca trybunałów rewolucyjnych, które miały zajmować się „wszystkimi czynami szkodliwymi dla sprawy ojczystej”. Rząd przetrwał zaledwie kilkanaście dni.