Bardzo długo i wytrwale szukali Rosjanie ojca Maksymiliana Tarejwo, legendarnego już w okolicy kapelana oddziałów powstańczych. Tarejwo urodził się w Prenach w obwodzie Kowieńskim w 1832 r. Jako dorosły przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował w handlu korzennym. W 1854 r. wstąpił do zakonu kapucynów, 6 lat później otrzymał święcenia kapłańskie. Początkowo pracował w Warszawie, gdzie wygłaszał popularne kazania patriotyczne. Był też kapelanem więźniów w Cytadeli Warszawskiej i modlińskiej. Za przemycanie prasy zagranicznej dla więźniów został przeniesiony do opactwa w Lądzie, w pobliżu granicy z Prusami. W czasie powstania służył w oddziałach m.in. Kazimierza Mielęckiego i Edmunda Taczanowskiego. 8 maja został ciężko ranny. Po wyleczeniu nadal działał – koordynował działania kurierskie i przemytnicze (w tym przemyt broni). Rosjanie zagięli parol na zakonnika znanego jako ojciec Maks, a także pod pseudonimami „Dąb”, „Piorunek” lub „Piorun”. Tylko w marcu i w kwietniu przeprowadzili 24 rewizje w ciągu 28 dni. Niemal codziennie carscy żołnierze wchodzili wówczas na teren klasztoru w Lądzie i … odchodzili z kwitkiem. Nasyłali też szpiegów. Udało się dopiero w czerwcu. Prawdopodobnie na skutek zdrady kościelnego, który ujawnił wejście do kryjówki ukryte w zakrystii. W nocy z 27 na 28 maja pod klasztor podjechało ok. 30 żołnierzy. Zakonnik zakuty w kajdany przy dźwiękach bębnów został oprowadzony po mieście. Następnie na wozie przewieziono go do Konina. Carskie władze oskarżyły go, że „jechał konno na czele bandy Taczanowskiego, z krzyżem w ręku, który świętokradzko zamieniał na godło powstania”. Oskarżono go też m.in. o mordowanie niemieckich osadników. Zatrzymano też pozostałych zakonników. Ojciec Tarejno został skazany na śmierć i powieszony 19 lipca. Część mnichów zesłano na Syberię.