To były już ostatnie akordy zakończonego fiaskiem planu jednoczesnego wejścia do województwa płockiego „Pierwszego pułku 4 dywizji III korpusu” złożonego z kilku oddziałów. Do przekroczenia kordonu szykowało się ok. 1200 powstańców. Nad całością czuwać miał doświadczony powstańczy dowódca płk. Edmund Callier. „Chińskie niedołęstwo obywateli i organizacji, tchórzostwo, zła wola ubezwładnili i zadali cios tej wyprawie” – pisał jeden z uczestników. Dzień przed planowanym wejściem Prusacy aresztowali Calliera oraz innego z oficerów Piotra Czaplińskiego, „trzeci Olszewski opuścił oddział, zachorowawszy, a czwarty Bednarski upił się. Weszły więc tylko dwa oddziały” – pisał Stanisław Zieliński, w „Bitwach i potyczkach”. W sumie jak wyliczył Stefan Kieniewicz w monografii powstania styczniowego – do walk przystąpiło zaledwie ok. 300 powstańców. Jeden z oddziałków rozproszył najpierw niewielką grupkę konnej straży granicznej, ale później zaatakowany przez „znaczne siły moskiewskie, został rozbity i wyparty z powrotem do Prus, gdzie częściowo wpadł w ręce Prusaków” – dodaje Zieliński. Los drugiego dowodzonego przez Jana Wandla (pseudonim Bruder), był podobny. Powstańcy stoczyli dwie bitwy, z których druga okazała się ostatnią. Partia została rozbita, a ranny Wandel dostał się do niewoli. Niewielki oddziałek liczący kilkudziesięciu ludzi krążył jeszcze w obwodzie przasnyskim, 3 kwietnia „dopadnięty przez kapitana Aksentjewa na bagnach koło wsi Szemplina, poszedł w rozsypkę tracąc podobno 10 ludzi w zabitych i rannych oraz 7 wziętych do niewoli” – pisze Zieliński. Kapitan Aksentjew następnie wyłapywał powstańców. 12 kilometrów od Mławy w miejscowości Kapuśnik, „w pościgu za oddziałkiem pięciu powstańców pochwycił kapitan Aksentjew jednego z nich Wasilewskiego, który bity przez moskali, wskazał miejsce gdzie były zakopane 22 karabiny”.