Było ich ledwie 42 – tak o ostatnim oddziale powstańczym na Żmudzi pisał Stanisław Zieliński, autor „Bitew i potyczek 1863-1864”. Walki w tej części Litwy ustały praktycznie już pod koniec 1863 r. „Przez całą zimę trzymały się na Żmudzi drobne oddziałki powstańcze, przeważnie konne, po kilku i kilkudziesięciu ludzi jak Grossa, Piekarskiego, Kognowickiego, Krasowskiego, który objął komendę po Szymkiewiczu i egzekwował kontrybucye nie zawsze dla kasy narodowej, - trzymając się po wsiach, od wiosny kwaterując po lasach i alarmując nieprzyjaciela” – dodawał historyk. W pierwszej połowie 1864 r. powstańcy wierzyli jeszcze w przybycie nowych dowódcy i oddziałów, a także dostawy broni. Nie mogąc się jednak doczekać żadnego wsparcia, „drobnemi partyami poczęto przedzierać się za Niemen, aby przez Maryampolskie dostać się zagranicę. Nierzadko spotykali się przy tych przeprawach z nieprzyjacielem, jak w czerwcu jeszcze niedaleko Wilk, wymykając się, jak się dało” – pisze Zieliński. Oddział dowodzony przez Kazimierza Pusłowskiego i Ignacego Głuchowskiego ukrywał się do jesieni w lasach, a czasem po wsiach na północ od Poniewieża. 12 października w pobliżu tego miasta doszło do bitwy. „Inwalid ruski z d. 12 b.m. donosi, że na północ od Poniewieża, w gub. kowieńskiej wysłano przeciw oddziałowi powstańczemu 100 kozaków i 48 piechoty, którzy ten oddział zaatakowali, 5 zabili, a resztę rozproszyli. Dwudziestu pięciu powstańców mieli Moskale wziąść do niewoli, a między nimi dwóch dowódzców powstańców, Kazimierza Pusłowskiego i Ignacego Głuchowskiego” – czytamy w wydawanym w Brukseli piśmie „Wytrwałość”. O uczestnikach bitwy i ich dalszych losach wiadomo niewiele. Pusłowski został skazany na zesłanie i uczestniczył w polskim buncie w kraju zabajkalskim w 1866 r. Ostatnim rozbitym oddziałem powstańczym była partia księdza Stanisława Brzóski, rozbita przez Rosjan w grudniu 1864.