„Po upadku Bosaka nadeszły dla oddziału ciężkie dni. W całym Radomskiem byłem sam jeden. Party ze wszystkich stron niemal co dnia spotykałem się z Moskalami. Dzięki tylko, że oddział złożony był z ludzi oddanych ojczyźnie duszą i ciałem można było nie tylko znosić wszelkie niewygody ale i jako tako odgryzać się Moskwie” – pisał podpułkownik Jan Rudowski. Był jednym z niewielu dowódców, który nie załamał się po klęsce i rozbiciu II Korpusu „Krakowskiego”. Swój oddział uzupełnił ochotnikami. Bitwa w Bliżynie była jednym z jego większych zwycięstw. Rudawski korzystając z rozdzielenia sił rosyjskich zaatakował 200-osoby oddział rozlokowany we wsi. „O północy z 15. na 16. marca kapitan Ryszard Rząśnicki z 2-gą kompanią strzelców i 12 kawalerzystami, razem w liczbie 62, podsunął się o 50 kroków pod karczmę i raptownie rzucił się na moskali, tak, że pikieta nie zdążyła nawet ostrzedz wojska” – pisał Stanisław Zieliński w „Bitwach i potyczkach”. „We wsi była zupełna cisza wszystko spało, przed wielką stajnią karczemną stał kozak na warcie, który nas zobaczył jak dojeżdżaliśmy (…) byliśmy o krok od niego, poznał nas i z wielkim przestrachem wołał, lachy jej Bogu, lachy, kazaki, kazaki, ale na więcej nie miał czasu, bo Minety jednym cięciem pałasza położył na miejscu” – wspominał uczestnik starcia. Powstańcy podpalili karczmę. „Część kozaków która była trzeźwiejsza przez dach skakała na bagnety piechoty i ginęła, a reszta upiekła się” – dodaje powstaniec. Jednocześnie Rudowski z pozostałymi siłami uderzył na miejscowy pałac, w którym rozlokowana była reszta rosyjskich sił. Niestety w ciemnościach doszło do zamieszania, w wyniku którego kompania Rudowskiego zaczęła ostrzeliwać własną jazdę, „biorąc ją za uciekających kozaków, przez co działania Rząśnickiego przeciw pierwszej secinie zostały osłabione, a co zatem idzie, klęska moskali nie stała się zupełną” – pisał dalej Zieliński. Według niego straty Rosjan były bardzo duże „zabitych i spalonych do 50 kozaków”. Powstańców w boju zginęło 2. W kwietniu ranny Rudowski dostaje się do niewoli, ale zostaje odbity. „Rudowski uwijał się jeszcze kilka tygodni po Sandomierskiem, aż rozpuścił oddział dnia 4. maja” – dodaje autor „Bitew i potyczek”. To był ostatni oddział działający w tej części Królestwa.