Od trzech lat nie było takiego wydarzania w stolicy Królestwa! „Prezydent miasta Warszawy, generał Witkowski, postanowił dać bal dla namiestnika w pałacu namiestnikowskim, rzekomo w imieniu mieszkańców Warszawy” – relacjonował Mikołaj Berg, rosyjski dziennikarz i kronikarz zrywu. Został on wydany – jak tłumaczył w monografii powstania prof. Stefan Kieniewicz
„Dla uświetnienia komedii adresowej”. „Na tym balu – czytamy dalej - wręczono Bergowi adres od stolicy Królestwa”. Podpisani pod adresami ośmielali się „błagać z pokorą o przebaczenie naszej i braci naszych winy i przyjęcie wiernopoddańczych i najszczerszych uczuć, którymi jesteśmy przejęci dla W.C.K. Mości i jego dostojnej rodziny”. Namiestnik Berg postanowił zorganizować akcję podpisywania adresów na wzór tego co wcześniej na na Litwie przeprowadził gubernator Michaił Murawiew, „Wieszatiel”. Sukcesu odnieść mu się nie udało. Pisał jednak do cara: „Mówią mi że przygotowuje się adres stanu trzeciego w Warszawie i jest już dużo podpisów. Nakazałem władzom, aby sobie nie pozwalały najmniejszej ingerencji w tej sprawie”. Rzeczywistość wyglądała inaczej: „W Warszawie rzeczywiście każdy komisarz cyrkułowy układa adres i wzywa do siebie mieszkańców dla podpisu. Inni jeszcze lepiej: wprost posyłają dozorców z adresem od domu do domu” - czytamy w raporcie policji carskiej. Podpisy wymuszano też na rodzinach osób aresztowanych. Podobnie jak akcja podpisywania, także bal okazał się niewypałem. „Zaiste, łatwiej było zebrać podpisy pod adresem, pod dziesięciu nawet adresami, aniżeli wynaleźć grono obywateli, którzyby w takich jeszcze nieustalonych stosunkach (…) zdecydowali się osobiście pokazać na balu – pisał Berg - Szczególniejszą zaś trudność przedstawiało zebranie grona ‘dam polskich’”. Okolice Pałacu szczelnie zostały obstawione przez policję, mimo to powstańczy żandarmi „dostali się do lewego skrzydła gmachu i zlali schody zapalnym płynem. Działo się to o godzinie 4 po południu, w sam dzień balu. Schody się zajęły, lecz nadbiegła z ulicy Browarnej straż ogniowa w jednej chwili stłumiła wszczynający się pożar” – pisał Berg.