Ledwie dwa dni upłynęły od zaprzysiężenia, gdy powstańcy mjr. Karola Kality „Rębajły” musieli stanąć do boju. Dzień wcześniej dowódca otrzymał informacje o wysłaniu przeciwko nim rosyjskich kolumn. Próbował się wycofać, lecz zorganizowanie wymarszu zajęło kilka godzin i Rosjanie szybko dogonili tylną straż powstańców. Na wieść o zbliżaniu się nieprzyjaciela w „piechocie wszczął się również popłoch – wspominał dowódca. – Wobec zapowiadającej się zguby oddziału zdjąłem z ramienia karabin, poleciłem uczynić to samo Jagielskiemu i szeregowcowi, byłemu kapralowi z armji austryjackiej, a stanąwszy z najeżonymi bagnetami wszerz drożynki przeciw własnej, naciskającej na nas kolumnie, wówczas krzyknąłem: »W lewo w tył zwrot! Dalej chłopcy, na Moskala, a ktoby się poważył napierać na tył, bagnetem w pierś dostanie. Tam pobijecie nieprzyjaciela i otoczycie się chwałą, a każdy kto nie usłucha rozkazu, padnie z rąk naszych«”. Rozkaz i postawa dowódcy podziałała. „Żołnierz pierwszy raz w boju będący, powitany rzęsistym ogniem na wąziutkiej drożynie i w najniekorzystniejszem miejscu, ruszył jednak śmiało naprzód, wiedziony osobiście przez Rębajłę i jego oficerów aż do miejsca, gdzie rzadszy las pozwolił się rozwinąć w szyku bojowym, a skąd moskale tylko o 50 kroków byli oddaleni i spędził moskali ze zajmowanej pozycyi” – opisywał starcie Stanisław Zieliński, w Bitwach i potyczkach 1863–1864. Rosjanie wycofali się za szosę, licząc, że tu powstrzymają impet ludzi Kality. Powstańcy zatrzymali się na skraju lasu. Atak poprowadził sam „Rębajło”, krzycząc: „Chłopcy, za mną na Moskala! Puściłem się z nimi przez rów i szosę i zamknąłem oczy w przekonaniu, że pierwsza kula moskiewska ugodzi mnie na pewno” – wspominał. Powstańcy z ociąganiem, ale ruszyli za dowódcami i wyparli Rosjan z lasu. Carscy żołnierze zajęli jednak wieś Mierzwin. „Rębajło” nie zdecydował się na atak, obawiając się dużych strat w swoim oddziale. Tym bardziej że miał do dyspozycji ok. 120 żołnierzy, a Rosjanie na początku bitwy ok. 400.