To była bardzo tajemnicza akcja. „Postanowienie nowego rządu miało nastąpić 20 marca. Nieszczęściem jednak, lubo na miejscu byliśmy, ponieśliśmy klęskę pod Opatowem, teraz dźwigamy jej konsekwencje” – pisał w liście Jan Kurzyna. Był on bliskim współpracownikiem gen. Ludwika Mierosławskiego, znanego europejskiego rewolucjonisty i pierwszego dyktatora zrywu styczniowego. Podobnie jak jego pryncypał w czasie zrywu wielokrotnie próbował dokonywać rządowych przewrotów. „W marcu 1864 Kurzyna zwrócił się do Bosaka i Kotkowskiego proponując im utworzenie rządu w obozie, w Górach Świętokrzyskich. Twierdził, że ‘stawia wszystko na jedną kartę’, że powstanie i tak upada i że tylko tą drogą da się je uratować” – pisał prof. Stefan Kieniewicz. Sprawa wyszła na jaw dzięki raportowi księdza Kacpra Kotkowskiego, naczelnika województwa sandomierskiego. W liście z 27 marca pisał on do Romualda Traugutta: „Była tu do nas i pokusa od swoich zza granicy, wiele mówili, wiele obiecywali, a nawet i prędko, jednak miesiąc upłynął, a słowo ich tylko wiatr, zabawka i oszukiwanie się. Odpowiedź moja i jenerała przesłane tym panom zdaje się, iż będzie pouczająca”. Już wcześniej ks. Kotkowski pisał do spiskowców: „my ludzie nie do intryg, nie do honorów, nie do krzyków, ale poświęceni jedynie pracy w zawodzie świętej sprawy; krew naszych męczenników spadnie na głowy tych, co jej urągają pokątnem działaniem”. Traugutt sprawę zlekceważył, choć był nią poirytowany. „Opozycji u nas nie ma, jest tylko kilku łotrów, którzy bałamucą niewielką liczbę poczciwych i stado równych sobie łotrów, tylko mniejszego rozgłosu. Mamy ciągle w ręku ich korespondencje i widzimy z niej, jaka tam podłość połączona z niezmierną głupotą”. Traugutt władzę dyktatorską dzierżył do dnia swojego aresztowania w nocy z 10 na 11 kwietnia.