Na pozór było to jedno z wielu spotkań cara Aleksandra. Na prywatnej audiencji przyjął on Mikołaja Milutina, brata ówczesnego ministra wojny. „Był to ziemianin liberalizujący, zwolennik przychylniejszej dla chłopów reformy agrarnej w Rosji, z tego właśnie powodu odsunięty od wpływów na rządy” – pisał w monografii powstania prof. Stefan Kieniewicz. Aleksander poprosił go o opinię na temat polskiego zrywu. Milutin odrzekł, że jeśli do wiosny Rosjanom nie uda się stłumić powstania, „wypadnie jej nie tylko pożegnać się z Polską, ale i mieć do czynienia z całą Europą”. Uważał on, że jedynym sposobem na zakończenie wojny jest zmiana polityki rządu i pozyskanie chłopów. Car zgodził się z tą opinią. „Pomiędzy mną i polską arystokracją wszystko skończone” – miał rzucić, nawiązując do dotychczasowego porozumienia z polskimi elitami. Aleksander zaproponował Milutinowi stanowisko szefa Rządu Cywilnego w Królestwie Polskim, opróżnione właśnie przez margrabiego Aleksandra Wielopolskiego. Milutin oferty nie przyjął, ale zgodził się przyjechać do Warszawy, by zbadać sprawę. Przybył tam w październiku i został niemal dwa miesiące. Jego przyjazd niezbyt spodobał się nowo mianowanemu namiestnikowi Królestwa gen. Fiodorowi Bergowi, który zastąpił na tym stanowisku wielkiego księcia Konstantego. „Berg podejmował go z wylewną uprzejmością, ale nie całkiem szczerze; w pismach do cara podnosił obiekcje przeciw jego projektom” – pisał prof. Kieniewicz, dodając, że „nie mógł jednak przeważyć szali: nad wszystkimi poczynaniami caratu górował w owym czasie lęk przed tym, co będzie na wiosnę, jeżeli powstanie przetrwa. Ten lęk przymuszał carat do radykalnych kroków”. Po powrocie do Petersburga Milutin przedłożył carowi memorandum, pisząc, że „całe życie społeczne Królestwa jest wstrząśnięte w posadach” i namawiając do przeprowadzenia uwłaszczenia. Car zgodził się z jego tezami i 2 marca 1864 roku ogłosił dekret uwłaszczeniowy. W praktyce okazało się to gwoździem do trumny powstania.