Po zwycięskiej bitwie pod Sędziejowicami, w której zginęło m.in. kilku synów arystokratycznych rodzin, gen. Edmund Taczanowski zdawał sobie sprawę, że Rosjanie skoncentrują wysiłki by rozbić jego oddział. „Taczanowski mógł się spodziewać odwetu rosyjskiego za przegraną, w której poległo kilku carskich oficerów sztabowych – pisał prof. Stefan Kieniewicz w monografii Powstania Styczniowego. – Raz jeszcze chciał się uchylić od walki, przechodząc w Sandomierskie. Mogłoby się to udać w przypadku szybkiego marszu wyćwiczonego oddziału”. Według Kieniewicza dowódca zabrał ze sobą jednak także świeżo zwerbowanych kosynierów. Jego oddział rozrósł się więc do 3 tys. ludzi, co spowolniło przemarsz i ułatwiało śledzenie powstańców. Wieczorem 28 sierpnia Polacy natknęli się na nieprzyjaciela w okolicach Kruszyny koło Częstochowy. „Istniały wszelkie dane dla pokonani przeciwnika i wyrąbania sobie przejścia. Ale dowódca polski zachował się biernie i trzymał jazdę w odwodzie” – pisał Kieniewicz. Zawiedli też świeżo zwerbowani kosynierzy. Najpierw odmówili oni ataku, później, „posłyszawszy strzały armatnie, spiesznie zaczęli się cofać, kawalerya zaś kłusem uciekła ku Zdrowej” – pisał Stanisław Zieliński w Bitwach i potyczkach 1863–1864. Szale zwycięstwa próbował jeszcze przechylić jeden z dowódców, płk Franciszek Kopernicki. „Zapalona stodoła w Zdrowej, ucieczka kosynierów i bezład nią spowodowany, zmusił Kopernickiego do cofnięcia strzelców do Bab, gdyż sądził, że uda mu się powstrzymać uciekających” – relacjonował Zieliński. Kopernickiemu nie udało mu się jednak opanować paniki „Ścigani zawzięcie powstańcy, rzucając broń i rąbani bez miłosierdzia przez moskali, zupełnie zostali rozbici”. W bitwie poległo ponad sześćdziesięciu Polaków, stu zostało rannych, a ponad pięćdziesięciu dostało się do niewoli. Jeszcze przed klęską Taczanowski złożył do rządu podanie o urlop. Po bitwie ostatecznie opuścił oddział i wyjechał do Francji. Później bez skutku próbował zorganizować polskie oddziały w Turcji.