Można to nazwać sporem wśród elit. Powodem był stosunek do upadającego powstania. „Należy zapytać, co jest dla sprawy korzystniejsze: czy przedłużać walkę z coraz to większą nie tylko materyalną, ale już i moralną dla kraju ruiną, przedłużać ją póki jej wróg nie zgniecie; czy też zawiesić bój rozmyślnym a dobrowolnym aktem, który ciała i mienia nasze pod przemoc wroga oddaje, ale ducha i godność narodu ratuje?” – pisał książę Władysław Czartoryski, były emisariusz polityczny Rządu Narodowego, do księcia Adama Sapiehy, niedawno odwołanego komisarza Rządu na Francję i Anglię. Właśnie świeżą dymisję kuzyna chciał wykorzystać przywódca największego emigracyjnego ugrupowania Hotelu Lambert. „Przegrana ‘czerwonego księcia’ wzbudziła w Hotelu Lambert nadzieję, ze uda się pozyskać Sapiehę do wspólnej akcji politycznej (…) Czartoryski chciał publicznego potępienia konspiracji i przejścia do programu pracy organicznej” – tłumaczył prof. Stefan Kieniewicz w monografii powstania. W liście Czartoryski radzi więc, by „Rząd Narodowy aktem dobrowolnym i uroczystym walkę orężną zawiesił, a następnie się rozwiązał i złożył mandat w ręce narodu”. „Ciężkie nad wyraz nasze położenie. Oko ludzkie prawie nie dostrzeże nici, z którąby dzisiaj w kraju zawiązać można jakąś dalszą rachubę. Ale są chwile które przeczekać trzeba, w których praca dla ojczyzny prawie nie może przejść progu domowego i wiejskiego pożycia, i w których walka z nieprzyjaciółmi wrócić znów musi w te sfery ducha, gdzie jej żaden miecz nie dosięgnie”. Nie zabrakło też oczywiście komplementów dla działań Sapiehy, które „przyczyniły się może i do tego, żeśmy po ciężkim zawodzie pierwszy ból znieśli z bezprzykładnym w dziejach naszych spokojem”. Na odpowiedź Sapiehy nie trzeba było długo czekać. „W robocie na rzecz Ojczyzny ustawać nie należy tak wewnątrz kraju jak i z zewnątrz. Nie możemy przy tym zaprzeczyć, iż, nawet wobec klęsk bezprzykładnych, jakie nam dzisiaj wróg zadał, powstanie ostatnie wielkie dla przyszłości narodu będzie miało następstwa” – replikował książę Adam. „Oba stanowiska były czysto teoretyczne, gdyż sytuacja w krajowa uniemożliwiała w tej chwili zarówno pracę organiczną, jak i robotę niepodległościową” – konkluduje wymianę listów między arystokratami prof. Kieniewicz.