Był jednym z ostatnich, który próbował utrzymać powstanie na Litwie. „Dopiero w styczniu 1864 r. udało się policji pochwycić niejakiego Witolda Witoszeńca. Był to członek wydziału litewskiego, Konstanty Kalinowski, jeden z najwspanialszych umysłów, jaki wydała Polska w ówczesnym czasie, człowiek oddany duszą i ciałem idei wyswobodzenia ludu, prawdziwy apostoł ludu białoruskiego, rzetelny bohater powstania 1863 r.” - pisał członek Rządu Narodowego Józef Janowski. „Król Litwy jak go zwał lud miejscowy, prawdziwy dyktator wobec władz narodowych w Warszawie – dodawał Walery Przyborowski, powstaniec i kronikarz zrywu. - Był to jeszcze młody człowiek, liczący zaledwie 28 lat, i w czasie tym kiedy cała organizacya litewska, jakeśmy to w swojem miejscu zaznaczyli, rozpadła się pod ciężką ręką Murawiewa, Kalinowski nie ustępował
i nie rzucał upadającej sprawy”. Kalinowski pochodził z rodziny szlacheckiej. Przed powstaniem studiował prawo najpierw w Moskwie, a później w Petersburgu. Już wówczas związał się z antycarską konspiracją. W 1860 r. wrócił do guberni grodzieńskiej. Tam pod pseudonimem Jaśko haspadar z pad Wilni wydawał pismo „Mużyckaja Prauda” jedno z pierwszych wydawanych w języku białoruskim, choć pisane alfabetem łacińskim. Po wybuchu zrywu został najpierw komisarzem Rządu Narodowego w Grodnie, a latem Komisarzem Pełnomocnym na Litwie – zwierzchnikiem wszystkich oddziałów walczących na tych terenach. „W ostatnich czasach Kalinowski ukrywał się w Wilnie i działał, jeżeli jeszcze mógł cokolwiek działać, tylko za pomocą kobiet, duchowieństwa i kilku żydów, których trzeba było dobrze opłacać. (...) Do domu przychodził tylko na noc” – pisał Przyborowski. Kalinowskiego wydał aresztowany wcześniej współpracownik. Do aresztowania doszło po zmroku i w całkowitej tajemnicy. Wojsko otoczyło cały kwartał budynków, nazwisko poszukiwanego ukrywano przed żołnierzami do ostatniej chwili, by uniknąć przecieku. „Tak ścisłą zachowywano tajemnicę i tak wielką przywiązywano wagę do aresztowania Kalinowskiego” – opisywał historyk - (…) Policya zastała dyktatora Litwy stojącego na schodach ze świecą w ręku i na zapytanie: jak się nazywa? odrzekł śmiało: Witorzeniec. Oczywiście natychmiast go przyaresztowano. Nazajutrz pomimo tajemnicy jaką policya się w tej sprawie otaczała, całe Wilno wiedziało, że Kalinowski siedzi w więzieniu”. W śledztwie nie wydał nikogo. W więzieniu napisał manifest do ludności białoruskiej „List spod szubienicy”. Skazany na śmierć, został stracony 22 marca.