[„Jesteśmy sami, pozostaniem sami. Czy zdołamy o własnych siłach wypędzić z kraju Moskali?” - pisał w dwóch depeszach z 22 i 24 kwietnia ks. Władysław Czartoryski do Rządu Narodowego. Co do odpowiedzi na to pytanie, książę nie miał najmniejszych wątpliwości. Dlatego też złożył rezygnację z funkcji agenta dyplomatycznego w Paryżu. To nie była decyzja emocjonalna. Czartoryski nim zdecydował się na dymisję odbył kilka spotkań i podróży. Jeszcze w lutym i marcu Czartoryski dwukrotnie jeździł do Londynu „dla przekonania się, czy rząd brytyjski, stając w obronie Danii, nie zaangażuje się głębiej w sprawy kontynentu przeciwko wskrzeszonemu ‘Świętemu Przymierzu’”. Przekonał się, że Anglicy zostawią Danię swojemu losowi. Lord Russel oświadczył Klaczce (Julianowi, agentowi dyplomatycznemu) niech książę napisze do kraju, aby położyć kres tej nieszczęsnej insurekcji” – pisał prof. Stefan Kieniewicz. Czartoryski sondował też Francję. „Nie ma w tej chwili żadnej szansy wojny. Winien pan powiedzieć tę prawdę swym przyjaciołom, gdyż byłoby przewiną niezatrzymanie przelewu krwi i utrzymywanie kraju w złudzeniach” – powiedział mu sekretarz Napoleona. Dodał też, że „teraźniejszy stan Europy zmusza Francję do bezczynności w naszej sprawie”. Decydujące było osobiste spotkanie z cesarzem do którego doszło 18 kwietnia. „Przeszłego roku – rzekł cesarz (Napoleon III] - o tej właśnie porze, (dzisiaj mogę już to wyznać) książę Metternich - zapewniał mnie, że byleby powstanie trwało jeszcze kilka miesięcy, rząd austriacki będzie zmuszony połączyć się ze mną i wydać wojnę Rosji” – relacjonował Czartoryski w liście do Rządu. Cesarz dodał jednak, że sytuacja się zmieniła. „Nie ma w tej chwili dla was żadnej szansy powodzenia – krew teraz przelana, przelana zostałaby bez celu” – powiedział mu prosto w oczy Napoleon. Nie ma pewności co do tego, kto w Polsce przeczytał ten list – niemal wszyscy członkowie władz zrywu zostali już wcześniej aresztowani. Władze próbował sprawować czerwony działacz Bronisław Brzeziński, który przejął pieczęcie Rządu Narodowego.