„Zmniejszyła się jeszcze bardziej potrzeba pism prywatnych, które w programie swoim nie postawiły sobie pracy w pewnym szczególnym kierunku, lecz rozwój ogólnych zasad powstania” – enigmatycznie napisali dziennikarze „Prawdy” w ostatnim numerze gazety, tłumacząc powody jej zamknięcia. Pierwszy numer pisma – wydawanego mniej więcej raz w tygodniu - pojawił się w połowie kwietnia. „Prawda” od początku była pismem niezależnym, choć w pierwszym okresie autoryzował ją Tymczasowy Rząd Narodowy, a później tzw. rząd czerwonych prawników. W tym okresie była najważniejszą gazetą konspiracyjną. Ciemne chmury pojawiły się po objęciu władzy przez rząd Karola Majewskiego. Przyczyną konfliktu było to, że „Prawda” wyrażała opinie niezgodne z linią powstańczych władz. W czerwcu w piśmie opublikowano trzy artykuły pod tytułem Powstanie Polskie i dyplomacja, w których pisano m.in. o tym, że Austria systematycznie szkodzi powstaniu, poddawano ostrej krytyce Napoleona, a także uderzano w Białych. Gwoździem do trumny gazety okazał się ostatni tekst z serii. Paradoksalnie był on zgodny z opinią rządu, choć starannie ukrywaną z powodów politycznych. „W stanie, w jakim się znajdujemy obecnie, zrzec się zupełnie interwencji i pomocy choćby najsłabszej nie możemy” – pisał autor i dodawał, że jeśli mocarstwa narzucą nam zawieszenie broni, będziemy musieli się zgodzić, starając się oczywiście obwarować tę zgodę wszelkimi zastrzeżeniami. „Nowy odcinek artykułu [...] miał świadczyć o pogodzeniu się redakcji ze wskazaniami czynników miarodajnych. Otóż właśnie przeciw temu artykułowi zerwała się burza” – pisał prof. Stefan Kieniewicz. Po Warszawie krążyła plotka, że tekst zainspirował rząd, który „wykazując niemożność walki pragnie ją zakończyć”. W związku z tym gabinet Majewskiego postanowił zadbać, by jego działań nie krytykowano – uznano to za szkodliwe dla sprawy –i wydał ostrzeżenie, z nakazem, by „Prawda” je opublikowała. Gazeta to uczyniła, choć, jak napisano, „niechętnie i z przykrością”. 27 lipca redakcja postanowiła zakończyć działalność. „Drugie podobne pismo o niezależnej tendencji już się w Warszawie nie pokazało” – konkluduje prof. Stefan Kieniewicz w monografii powstania styczniowego.